Gwiazdor rocka zamordowany w „rezydencji potworów”. Mroczna historia idola milionów wyszła na jaw dzięki jego partnerce
Jego była partnerka nie kryje ulgi: „Zawsze bałam się, że on wyjdzie”.

HMP Wakefield, nazywane w Wielkiej Brytanii „rezydencją potworów”, to więzienie o zaostrzonym rygorze, w którym przebywają seryjni mordercy, gwałciciele i najbardziej niebezpieczni przestępcy.
To właśnie tam, w sobotni poranek 11 października, rozegrał się krwawy dramat.
48-letni Ian Watkins, były wokalista Lostprophets, został zaatakowany ostrym narzędziem tuż po otwarciu cel.
Funkcjonariusze więzienni wezwali pomoc o godzinie 9:39, jednak mimo interwencji medycznej życia przestępcy nie udało się uratować.

Jak podał The Sun, Watkins miał rozciętą tętnicę szyjną i zmarł w wyniku masywnej utraty krwi.
„Watkins został zabity w najbardziej brutalny sposób, nawet jak na standardy więzienne. Strażnicy byli blisko, ale nie mogli już nic zrobić”
– relacjonował anonimowy informator tabloidu.
Dwóch osadzonych, w wieku 25 i 43 lat, zostało zatrzymanych pod zarzutem morderstwa.
Policja w West Yorkshire prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa, do którego doszło na terenie jednego z najlepiej strzeżonych zakładów karnych w kraju.

Jeszcze na początku XXI wieku Ian Watkins był gwiazdą światowego rocka.
Wraz z zespołem Lostprophets sprzedał ponad 3,4 mln płyt, a utwory takie jak Last Train Home czy Rooftops podbijały listy przebojów.
Zespół grał na największych festiwalach, a Watkins pojawiał się na okładkach magazynów muzycznych i uważany był za charyzmatycznego frontmana nowego pokolenia rockmanów.

Wszystko runęło w grudniu 2013 roku, gdy sąd w Cardiff skazał muzyka na 35 lat więzienia (29 lat pozbawienia wolności i 6 lat nadzoru) za szereg brutalnych przestępstw seksualnych wobec dzieci.
Podczas procesu sąd opisał go jako „zdecydowanego i wyrachowanego pedofila, pozbawionego skruchy”.
Watkins przyznał się m.in. do prób gwałtu na niemowlęciu oraz posiadania pornografii dziecięcej i zoofilskiej. Wraz z nim skazano dwie kobiety – matki dzieci, które były jego ofiarami.

Śmierć Watkinsa skomentowała jego była dziewczyna, Joanne Mjadzelics, która jako jedna z pierwszych ujawniła jego przestępstwa i przez lata próbowała zainteresować nimi policję.
„Chodził z tarczą na plecach od pierwszego dnia, kiedy wszedł do więzienia. Zawsze bałam się, że on wyjdzie i mnie odnajdzie. Chciałam, żeby był martwy od dawna po wszystkim, co zrobił. Czuję ulgę. To, co się stało, to jak zdjęcie ciężaru z głowy”
– powiedziała w rozmowie z Daily Mail.
„Człowiek, w którym się zakochałam, nigdy nie istniał. Manipulował mną. Ten, który umarł w więzieniu, był mi obcy. Nigdy go nie kochałam. Rodziny jego ofiar dziś mogą odetchnąć – może teraz zacznę nowe życie”
– dodała kobieta.
To właśnie ona przez lata próbowała ostrzec służby przed przestępczą działalnością Watkinsa. Policja długo ignorowała jej zgłoszenia – dopiero w 2012 roku przeprowadzono nalot na dom muzyka. Śledczy znaleźli tam ponad 90 zdjęć dzieci w wieku od 2 do 14 lat oraz nagrania dokumentujące jego czyny.

Watkins od początku pobytu w więzieniu był celem ataków. W 2023 roku został brutalnie pobity i dźgnięty przez współwięźniów, którzy zamknęli się z nim w celi.
„On był chłopcem do bicia. W więzieniu takim jak Wakefield, gdzie siedzą najgorsi z najgorszych, tacy jak on nie mają szans”
– twierdzi jeden z byłych strażników.
Tamten incydent miał być efektem konfliktu dotyczącego… lekcji gry na gitarze i kontaktów z młodą kobietą, która podawała się za jego partnerkę.
Od tamtej pory muzyk był objęty wzmożonym nadzorem, jednak nie udało się zapobiec tragedii.

HMP Wakefield to zakład o najwyższym rygorze, położony w hrabstwie West Yorkshire. Trafiają tam najgroźniejsi przestępcy – seryjni mordercy, gwałciciele i pedofile.
Wielu z nich, podobnie jak Watkins, nie dożywa końca wyroku.
To tam więzieni byli m.in. Harold Shipman, lekarz-seryjny morderca, oraz Robert Maudsley, uznawany za „najbardziej niebezpiecznego więźnia w historii Wielkiej Brytanii”.
Śmierć Watkinsa tylko potwierdza ponurą reputację tego miejsca, jako więzienia, w którym nawet za kratami nie ma gwarancji bezpieczeństwa.

Muzyk, który w latach 2000-2010 był na szczycie, w ciągu kilku miesięcy stracił wszystko – karierę, fanów i resztki reputacji.
Jego dawni koledzy z zespołu Lostprophets po wybuchu skandalu ogłosili zakończenie działalności.
Gitarzysta Lee Gaze przyznał później w rozmowie z mediami, że „zakończenie zespołu w tak niewyobrażalnych okolicznościach pozostanie traumą do końca życia”.



