Gwiazdy, które zginęły w katastrofach lotniczych: “Lecę maszyną, która zaraz się rozpadnie. Boję się”
Tak brzmiały ostatnie słowa Anny Jantar przed odlotem. STRASZNE!
Samoloty to podobno najbezpieczniejszy środek transportu, ale kiedy coś pójdzie nie tak, skutki są zwykle tragiczne. W takich wypadkach często giną wszyscy, którzy znajdowali się na pokładzie.
Niestety, w historii nie brakowało gwiazd, których życie skończyło się w ten właśnie sposób – nagle i dramatycznie.
Oto ich historie.
Anna Jantar, jedna z najpopularniejszych polskich piosenkarek lat 70., zginęła w tragicznej katastrofie lotniczej, która wstrząsnęła całą Polską.
Kilka miesięcy przed śmiercią artystka przebywała w Stanach Zjednoczonych, gdzie koncertowała dla Polonii. Ostatni występ zagrała w klubie „Zodiak” w New Jersey. Chociaż jej trasa koncertowa mogła trwać dłużej, Anna postanowiła wrócić do Polski. W kraju czekała na nią kilkuletnia córka, Natalia Kukulska, która później sama stała się znaną piosenkarką.
14 marca 1980 roku Anna wsiadła na pokład samolotu Ił-62 „Mikołaj Kopernik”, lecącego z Nowego Jorku do Warszawy. Niestety, maszyna rozbiła się zaledwie kilometr od lotniska Okęcie.
Była godzina 11:15, gdy doszło do katastrofy, w której zginęło 77 osób znajdujących się na pokładzie.
Adam Glinka, który odprowadzał Annę Jantar na lotnisko, wspomina, że odprowadził ją aż do samego wejścia samolotu. Mężczyznę bardzo zaniepokoiło to, jak bardzo oblodzona była maszyna.
„Odprowadziłem Anię pod samo wejście. Tak, wtedy to nikomu nie przeszkadzało. Przez szybę oglądaliśmy jeszcze oblodzony samolot LOT-u. Głośno zastanowiłem się, czy to w ogóle doleci” – mowi Adam Glinka.
W rozmowie z dziennikarzami przytoczył słowa piosenkarki:
„To ruska maszyna, tyle razy latała, to i teraz doleci”.
Niestety, tym razem los potoczył się inaczej.
Artystka została pochowana na Cmentarzu Wawrzyszewskim w Warszawie. Jej pogrzeb, który odbył się 25 marca 1980 roku, zgromadził tłumy – aż 40 tysięcy osób przyszło pożegnać ikonę polskiej muzyki.
W chwili śmierci Anna miała zaledwie 29 lat.
Kobe Bryant, legenda koszykówki i idol milionów fanów na całym świecie, zginął w tragicznych okolicznościach 26 stycznia 2020 roku.
Feralnego dnia, razem ze swoją córką Gianną i siedmioma innymi osobami, wsiadł na pokład prywatnego helikoptera, by udać się na mecz koszykówki.
Kobe i jego córka byli w drodze na trening Gianny, która marzyła o pójściu w ślady ojca i sama odnosiła sukcesy w młodzieżowych rozgrywkach.
Helikopter wystartował o 9:06 czasu lokalnego z lotniska Johna Wayne’a w hrabstwie Orange, a celem podróży było Los Angeles.
Niestety, 40 minut później maszyna rozbiła się na wzgórzach w Calabasas. Nikt na pokładzie nie przeżył.
Śledztwo wykazało, że do katastrofy doszło prawdopodobnie przez błąd pilota, Ary Zobayana. Gęsta mgła sprawiła, że pilot stracił orientację i źle nawigował, co doprowadziło do zderzenia z terenem.
Kobe Bryant i jego córka Gianna zostali pochowani na cmentarzu Pierce Brothert Westwood Village Memorial Park w Los Angeles.
W chwili śmierci koszykarz miał 41 lat, a jego córka 13.
Aaliyah, jedna z najzdolniejszych i najbardziej obiecujących amerykańskich piosenkarek R&B, zginęła w tragicznej katastrofie lotniczej 25 sierpnia 2001 roku.
Zaledwie kilka tygodni wcześniej, 17 lipca, wydała swoją ostatnią płytę.
Chcąc promować nowe utwory, poleciała na Bahamy, by nagrać teledysk do piosenki „Rock the Boat” we współpracy z reżyserem Hypem Williamsem.
Zdjęcia zakończono tego samego dnia, gdy piosenkarka miała wrócić do Stanów Zjednoczonych. Decyzję o transporcie podjęto w ostatniej chwili – Aaliyah i osiem innych osób wsadzono na pokład niewielkiego samolotu, który miał zbyt małą ładowność na cały sprzęt i bagaże.
Pilot ostrzegał, że maszyna jest przeciążona i może dojść do problemów, ale mimo to zdecydowano się na lot.
Niestety, tuż po starcie samolot spadł na ziemię i stanął w płomieniach. Żaden z pasażerów nie przeżył.
Sekcja zwłok wykazała, że Aaliyah zmarła na skutek poważnych obrażeń głowy i licznych poparzeń.
Pogrzeb artystki odbył się 31 sierpnia 2001 roku. Aaliyah miała zaledwie 22 lata, a jej śmierć wstrząsnęła światem muzyki i milionami fanów na całym globie.
Jenni Rivera, znana jako jedna z największych ikon muzyki meksykańskiej, zginęła tragicznie w katastrofie lotniczej 9 grudnia 2012 roku.
Tego dnia piosenkarka wsiadła do prywatnego samolotu, by dotrzeć do Toluki, gdzie miała nagrywać kolejny odcinek meksykańskiej edycji programu „The Voice”, w którym pełniła rolę jurorki.
Niestety, 7 minut po starcie, maszyna nagle przyspieszyła i runęła w dół z wysokości 8,5 kilometra.
Szczątki samolotu zostały odnalezione dopiero następnego dnia, a żadna z siedmiu osób na pokładzie nie przeżyła katastrofy.
Rivera miała zaledwie 43 lata.
Śledztwo wykazało, że do tragedii przyczyniła się kombinacja niefortunnych czynników. Samolot był w bardzo złym stanie technicznym – miał ponad 40 lat – a do tego pojawiły się problemy z kontrolą nad maszyną. Kontrowersje wzbudził również wiek pilotów: kapitan miał 78 lat, a jego drugi pilot zaledwie 21.
Emiliano Sala, utalentowany argentyński piłkarz grający w FC Nantes, zginął w tragicznych okolicznościach w styczniu 2019 roku.
Sala właśnie podpisał kontrakt z Cardiff City, klubem Premier League, i 21 stycznia wyruszył z Francji do Walii, by rozpocząć nowy etap kariery.
Tego dnia o godzinie 19:15 wsiadł do małego, prywatnego samolotu pilotowanego przez Davida Ibbotsona. Już podczas lotu piłkarz zaczął odczuwać niepokój. W wiadomości na WhatsApp wysłanej do znajomych przyznał: “Lecę maszyną, która zaraz się rozpadnie. Boję się”.
Godzinę po starcie, o 20:15, pilot poprosił kontrolę ruchu lotniczego o zgodę na obniżenie pułapu lotu z 5000 do 2300 stóp. Kilka minut później samolot zniknął z radarów, a nad kanałem La Manche zapadła cisza.
Rozpoczęto intensywne poszukiwania. Przez trzy dni policja z wyspy Guernsey przeszukiwała obszar o powierzchni 1700 mil kwadratowych, korzystając z danych satelitarnych i śladów telefonicznych, ale bez rezultatu.
24 stycznia służby ogłosiły zakończenie poszukiwań, tłumacząc, że nie znaleziono żadnego śladu samolotu ani jego pasażerów.
Rodzina piłkarza nie poddała się. W akcję włączył się oceanograf David Mearns, który 2 lutego zlokalizował wrak samolotu na głębokości 63 metrów. W środku znajdowało się ciało Emiliano Sali.
John F. Kennedy Jr., syn zamordowanego prezydenta USA, był postacią znaną na całym świecie. Był dziennikarzem, prawnikiem, a także licencjonowanym pilotem.
16 lipca 1999 roku, w wieku 38 lat, zginął w katastrofie lotniczej, która wstrząsnęła Ameryką i światem.
Tego dnia John F. Kennedy Jr. leciał swoim prywatnym samolotem z Nowego Jorku na wyspę Martha’s Vineyard, gdzie miał spotkać się z rodziną.
Na pokładzie znajdowały się jego żona, Carolyn Bessette-Kennedy, oraz szwagierka Lauren Bessette.
Podczas lotu warunki były trudne – widoczność była ograniczona przez mgłę i ciemność.
Kennedy, choć posiadał licencję pilota, miał słabe doświadczenie w lataniu w takich warunkach.
jego samolot zniknął z radarów, a poszukiwania trwały 15 godzin.
Niestety, 21 lipca służby ratunkowe znalazły wrak samolotu na dnie oceanu.
Cała trójka na pokładzie, w tym John, jego żona i szwagierka, zginęli na skutek wstrząsu wywołanego uderzeniem maszyny o wodę.
Śmierć Kennedy’ego Jr. była ogromnym szokiem, zarówno dla rodziny, jak i dla milionów ludzi na całym świecie, którzy traktowali go jako symbol nadziei i kontynuacji wielkiego dziedzictwa jego ojca.
Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura to nazwiska, które na zawsze pozostaną w historii polskiego lotnictwa.
Obaj byli legendami, którzy swoimi umiejętnościami i odwagą, zdobyli serca Polaków.
11 września 1932 roku, podczas lotu na międzynarodowy zlot lotniczy w Pradze, ich życie zakończyło się tragicznie.
Żwirko i Wigura lecieli na pokładzie samolotu RWD-6, który był jedną z najnowocześniejszych polskich konstrukcji w tamtych czasach.
Niestety, maszyna rozbiła się w rejonie Cierlicka Górnego koło Cieszyna, gdy nad ich samolotem przeszła gwałtowna burza.
Siła wiatru była tak silna, że oderwało jedno ze skrzydeł samolotu, który natychmiast stracił stabilność.
Mimo że obaj lotnicy byli doświadczeni, nie udało im się opanować sytuacji, a samolot rozbił się na ziemi.
Franciszek Żwirko miał 37 lat, a Stanisław Wigura – 31.
Ich śmierć była wielkim szokiem dla Polski, która straciła dwóch bohaterów, którzy mieli ogromny wpływ na rozwój lotnictwa w kraju.
Dziś, po ponad 90 latach od tragedii, Żwirko i Wigura są nadal uważani za symbole polskiego ducha walki i pasji do lotnictwa.
Colin McRae, szkocki kierowca rajdowy, który zdobył sławę na całym świecie dzięki swoim sukcesom w rajdach WRC, zginął w tragicznych okolicznościach 15 września 2007 roku.
McRae, który był pasjonatem lotnictwa, samodzielnie pilotował helikopter, w którym znajdował się także jego syn Johnny, jego przyjaciel Ben Porcelli i Graham Duncan – bliski znajomy rodziny.
Podczas lotu, w dolinie Mouse w Szkocji, McRae niespodziewanie obniżył lot maszyny, która zbliżyła się zbyt blisko ziemi, zahaczając o drzewa. W wyniku tego helikopter stracił kontrolę, a następnie spadł na ziemię, stając w płomieniach.
Wszyscy na pokładzie zginęli.
Colin McRae miał wtedy 39 lat, a śmierć zabrała nie tylko jego, ale również jego syna i dwóch przyjaciół.
Szok wywołała wiadomość, że McRae nie poinformował rodziców 6-letniego Bena, że chłopiec leci z nim w helikopterze, co sprawiło, że tragedia ta nabrała jeszcze bardziej dramatycznego charakteru.
Joe Lara, amerykański aktor, producent filmowy, piosenkarz, kompozytor i licencjonowany pilot, zginął w katastrofie lotniczej 21 maja 2021 roku w stanie Tennessee.
Lara, znany przede wszystkim z roli w serialu „Nowe przygody Tarzana”, był również autorem tekstów muzyki country.
Zginął w samolocie, którym podróżował razem z sześcioma innymi osobami, w tym swoją żoną, Gwen Shamblin-Lary.
Maszyna, która leciała na Florydę, do Palm Beach, rozbiła się tragicznie podczas lotu, zabijając wszystkich na pokładzie.
Lara miał 58 lat.
James Horner, amerykański kompozytor muzyki filmowej, który zdobył światową sławę dzięki tworzeniu niezapomnianych ścieżek dźwiękowych, w tym tej do „Titanica”, zginął 22 czerwca 2015 roku w katastrofie lotniczej.
Horner, laureat dwóch Oscarów, dwóch Złotych Globów i trzech nagród Grammy, był również licencjonowanym pilotem.
Tego dnia, prowadząc samolot Embraer EMB 312 Tucano, rozbił się w Santa Barbara w Kalifornii.
James Horner miał 61 lat.
Władysław Sikorski, wybitny polski generał, premier rządu RP na uchodźstwie i Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych, zginął tragicznie 4 lipca 1943 roku.
W wieku 62 lat stracił życie w katastrofie lotniczej, kiedy jego samolot rozbił się na Gibraltarze.
Śmierć Sikorskiego wywołała ogromne kontrowersje, a okoliczności wypadku do dziś pozostają niewyjaśnione.
Sikorski był jedną z najważniejszych postaci politycznych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego w czasie II wojny światowej.
James Frederick Wagner, ojciec Priscilli Presley, tragicznie zginął w katastrofie lotniczej 3 listopada 1945 roku.
Jego samolot rozbił się, w wyniku czego zginęło kilka osób, w tym on sam.
W chwili śmierci miał 36 lat. Jego córka, Priscilla, później stała się żoną Elvisa Presleya i jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd w historii muzyki i kultury pop.
Melanie Thornton, amerykańska piosenkarka i członkini zespołu La Bouche, zginęła w katastrofie lotniczej 24 listopada 2001 roku.
Samolot, którym leciała, rozbił się niedaleko Zurychu w Szwajcarii.
Piosenkarka miała zaledwie 34 lata.
Thornton była jedną z głównych postaci zespołu, który w latach 90. zdobył międzynarodową popularność, a jej śmierć wstrząsnęła fanami muzyki.
Amelia Earhart, amerykańska pionierka lotnictwa, zaginęła 2 lipca 1937 roku podczas swojej historycznej próby okrążenia globu.
Wraz ze swoim nawigatorem Fredem Noonanem, Earhart zaginęła nad Oceanem Spokojnym, a samolotu nigdy nie odnaleziono.
Po roku i sześciu miesiącach od zaginięcia, oboje zostali uznani za zmarłych.
Choć wiele teorii sugeruje różne scenariusze dotyczące ich losu, zarówno ciała, jak i wraku samolotu nie udało się odnaleźć, co pozostaje jedną z największych nierozwiązanych zagadek w historii lotnictwa.
Jedna z najbardziej prawdopodobnych możliwości, mówi, że ich samolot, po wyczerpaniu się zapasu benzyny, wpadł do oceanu.
31 sierpnia 1969 roku, Rocky Marciano, niepokonany mistrz wagi ciężkiej, zginął w katastrofie lotniczej w wieku 45 lat.
Gwiazdor boksu, który zakończył karierę z rekordem 49-0, podróżował na pokładzie prywatnej Cessny 172, lecąc z Chicago do Des Moines na swoje przyjęcie urodzinowe.
Samolot, który leciał przez burzę, wpadł w trudne warunki pogodowe, a pilot, który miał wylatane jedynie 230 godzin w powietrzu i nie był przygotowany do latania w takich warunkach, zdecydował się na lądowanie w Newton w stanie Iowa.
Niestety, samolot rozbił się zaledwie 2 mile od pasa startowego.
Wszyscy na pokładzie, w tym Marciano, zginęli na miejscu.
Przyczyną wypadku był błąd niedoświadczonego pilota, który stracił orientację w trudnych warunkach pogodowych.
Rocky Marciano pozostawił po sobie dwójkę dzieci: 16-letnią Mary Annę oraz 17-miesięcznego Rocko Kevina.
Spoczywa na cmentarzu na Florydzie.