Z farmy orzeszków do Białego Domu. Jimmy Carter zmarł, po wieloletniej walce z chorobą. Miał jedno marzenie
Najdłużej żyjący prezydent Stanów Zjednoczonych w całej historii miał 100 lat.
W niedzielę późnym wieczorem czasu polskiego zmarł 39. prezydent Stanów Zjednoczonych Jimmy Carter. Demokrata sprawował swój urząd przez jedną kadencję od 1977 do 1981 roku. Śmierć byłego prezydenta USA potwierdził jego syn:
„Mój ojciec był bohaterem, nie tylko dla mnie, ale dla każdego, kto wierzy w pokój, prawa człowieka i bezinteresowną miłość” – powiedział Chip Carter.
Jimmy Carter zmarł w wieku 100 lat – żaden inny prezydent Stanów Zjednoczonych nie dożył tak sędziwego wieku. W ostatnich latach mocno ograniczył swoją aktywność nie tylko ze względu na wiek, ale problemy ze zdrowiem. W 2015 roku przeszedł operację usunięcia guza wątroby i wygrał walkę z nowotworem mózgu. Polityka dotknął także rak skóry z przerzutami.
W 2023 roku fundacja The Carter Center przekazała, że były amerykański przywódca po serii pobytów w szpitalu zadecydował, że chce spędzić ostatnie miesiące swojego życia w otoczeniu najbliższych w swoim domu w Plains w stanie Georgia, z opieką paliatywną zamiast kolejnych operacji i zabiegów medycznych. W rozmowie z dziennikarzami, Jimmy Carter wspominał, że ma jedno wielkie marzenie – chciał dożyć wyborów prezydenckich, by móc zagłosować na Kamalę Harris.
James Earl Carter urodził się 1 października 1924 r. w Plains w stanie Georgia jako syn pielęgniarki i rolnika uprawiającego orzeszki ziemne. Carter wstąpił do Marynarki Wojennej USA w 1943 r. i studiował w akademii w Annapolis (Maryland). Tam poznał swoją żonę Rosalynn.
Para była małżeństwem przez 77 lat i doczekała się czwórki dzieci (trzech synów oraz córki), 11 wnuków oraz 14 prawnuków. W listopadzie 2023 roku pożegnał swoją ukochaną żonę.
Początki rządów Jimmy’ego Cartera przypadały na trudny czas w historii USA – kraj zmagał się z kryzysem gospodarczym i inflacją. W 1979 roku mediował podczas rozmów pokojowych między Izraelem i Egiptem. Na liście swoich sukcesów może zapisać doprowadzenie do podpisania ze Związkiem Radzieckim porozumienia SALT II – o redukcji zbrojeń strategicznych.
W trakcie trwania jego kadencji doszło do dwóch poważnych kryzysów, które mocno odbiły się na jego karierze. W 1979 roku Po ucieczce szacha Mohammada Rezy Pahlawiego ambasada USA w Teheranie w Iranie została zaatakowana, a 52 Amerykanów było przetrzymywanych jako zakładnicy przez 444 dni. Carter zarządził operację ratunkową w kwietniu 1980 r., która zakończyła się niepowodzeniem i w której życie straciło ośmiu amerykańskich żołnierzy. Zakładnicy zostali uwolnieni na kilka minut przed końcem kadencji prezydenta.
W tym samym roku nastąpił duży kryzys naftowy, gdy ceny benzyny w USA podwoiły się, a stopa inflacji wzrosła do 11,5 proc. Carter zrzucił winę na innych i zwolnił sześciu swoich ministrów. Amerykanie nie mieli jednak wątpliwości, że wina leży po stronie prezydenta – w rezultacie przegrał on w jesiennych wyborach w 1980 roku z republikaninem Ronaldem Reaganem.
Carter był później określany jako „najszczęśliwszy nieszczęśliwy prezydent w USA”. Szczęśliwy, ponieważ wygrał w 1976 r. pomimo swoich braków. Nieszczęśliwy, ponieważ poniósł porażkę na arenie międzynarodowej i nie mógł nic na to poradzić.
Po zakończeniu swojej prezydentury poświęcił się swojej farmie, napisał 32 książki i budował domy dla osób w kryzysie bezdomności. Zajmował się też działalnością charytatywną w ramach Habitat for Humanit, brał udział w misjach pokojowych na całym świecie. Założył organizację Carter Center, której celem była m.in promocja praw człowieka.
W 2002 roku otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla za działania na rzecz pokojowego rozwiązywania konfliktów na arenie międzynarodowej, ochronę praw człowieka, wsparcie rozwoju gospodarczego oraz społecznego czy promocję demokracji. Dziś Amerykanie uważają go za jednego z najbardziej humanitarnych prezydentów.
Jimmy Carter ma zostać pochowany 9 stycznia 2025 roku. Prezydent USA Joe Biden ogłosił ten dzień dniem żałoby narodowej. Biden w imieniu swoim i pierwszej damy Jill Biden przekazał, że przez ponad sześć dekad mieli zaszczyt nazywać Jimmy’ego Cartera „drogim przyjacielem”.
„Ale to, co jest nim niezwykłego, to fakt, że miliony ludzi w Ameryce i na świecie, którzy nigdy go nie spotkali, również uważały go za drogiego przyjaciela” – podkreślił.
Śmierć byłego prezydenta USA skomentował również Donald Trump:
„Wyzwania, z którymi Jimmy mierzył się jako prezydent, nadeszły w kluczowym momencie dla naszego kraju (USA – red.) i zrobił wszystko, co w jego mocy, aby poprawić życie wszystkich Amerykanów. Za to wszyscy jesteśmy mu wdzięczni. Melania i ja ciepło myślimy o rodzinie Carterów i ich bliskich w tym trudnym czasie. Wzywamy wszystkich, aby zachowali ich w swoich sercach i modlitwach”.
Były prezydent George W. Bush oświadczył natomiast, że dziedzictwo jego poprzednika „będzie inspirować Amerykanów przez pokolenia”.
„Jimmy Carter nauczył nas wszystkich, co to znaczy żyć łaską, godnością, sprawiedliwością i służbą” – oznajmił z kolei Barack Obama.