Joanna Kulig o ciemnych stronach aktorstwa: „W szpitalu usłyszałam, że mam zwolnić”
"Wchodzę w role emocjonalnie. Gdy buduję postacie, przeżywam je. Często za bardzo" - wyznaje.
Joanna Kulig to polska aktorka, która swoją karierę rozpoczynała jako… piosenkarka. W 1998 roku wzięła udział w programie „Szansa na sukces”, który wygrała. Kilka lat później zaczęła spełniać się jako aktorka. Ogromnym zwrotem w jej karierze była rola Alicji w „Sponsoringu”, w którym występowała z Juliette Binoche. Od tamtej pory Kulig zaczęła odnosić sukcesy nie tylko w Polsce, ale i za granicą, występując u boku hollywoodzkich gwiazd takich jak Anne Hathaway czy Ala Pacino.
W 2018 roku film „Zimna Wojna” podbił Hollywood i został nominowany do Oscara, czyniąc z Joanny Kulig jedną z najbardziej rozpoznawalnych Polek na świecie, a jej talentem zachwycały się najgłośniejsze nazwiska kina, w tym sam Steven Spielberg. Aktorka pojawiała się na okładkach zagranicznych gazet, a magazyn „W” umieścił ją w rankingu największych gwiazd 2019 roku obok gwiazd takich jak Nicole Kidman czy Emily Blunt.
Joanna Kulig o łączeniu macierzyństwa z pracą. „Bycie aktorką i mamą jest sprzeczne”
Joanna Kulig z przepracowania i stresu trafiła do szpitala. Wspomina o mrocznych stronach aktorstwa
Ogromne sukcesy i zawrotna kariera mają jednak również swoje ciemne strony, o których aktorka opowiedziała w wywiadzie dla „Elle”. Joanna Kulig wyznała, że w pewnym momencie życia swoją sławę przypłaciła zdrowiem. Wszystko przez natłok stresu i poczucie przytłoczenia oraz braku kontroli:
Ja w pewnym momencie ze stresu i z przeciążenia zaczęłam chorować. W szpitalu usłyszałam, że mam zwolnić, zastanowić się, co robię. Dało mi to do myślenia. (Choroba – przyp.red) była sygnałem „stop”. Organizm zawsze daje znaki. Nie warto do tego dopuszczać, bo na dłuższą metę taki tryb życia prowadzi do wypalenia. Filmowcy często działają na adrenalinie, gdy kończy się projekt, odchorowują go. (…) Raz mnie ścięło, więc nie pozwolę, żeby stało się to ponownie. Nie sztuka wpaść w pracoholizm. Dlatego planuję wypoczynek. Albo to dźwigam, albo rezygnuję z zawodu. Innej drogi nie ma.
Również bycie rozpoznawalnym ma swoją cenę, jednak aktorka godzi się z tym, że jest to wpisane w jej zawód:
Popularność pozbawia intymności. I jest uciążliwa, ale jest to koszt, który trzeba ponieść, jeśli decydujesz się na ten zawód. Jednocześnie naprawdę warto sobie powtarzać, że nie zawsze musisz być dla wszystkich dostępna. I znaleźć swoją odskocznię.
W wolnych chwilach, by złapać oddech i wyciszyć się, Joanna odnajduje spokój w przebywaniu z dala od ludzi:
„Lubię zamknąć się sama albo wyjechać. To nie tylko kwestia roli, lecz także ludzi. Jestem przebodźcowana, bo przez wiele miesięcy przebywam z grupą osób towarzyszących mi przy budowaniu postaci – to one zapewniają rekwizyty, oświetlają, są ze mną w interakcji, spędzamy razem po 12 godzin dziennie. To jak długie kolonie. Zauważyłam, że po takim doświadczeniu mogę wrócić do domu dopiero, gdy wrócę do siebie. Inaczej nie skupię się na niczym. Nie potrafię. Po zakończonych zdjęciach zawsze planuję cztery wolne dni.
Bywa, że relaksuję się w pokojach hotelowych, bo mają dźwiękoszczelne szyby, klimatyzację i przygaszone światło. Zauważyłam, że gdy jestem przebodźcowana i wchodzę do takiego pokoju – czystego, w którym nie ma żadnych osobistych rzeczy mogących dekoncentrować, jest cicho i chłodno – najszybciej się regeneruję. Nieważne, jak jestem nerwowa, zawsze zadziała.
Wyznaje, że czasami idzie do lasu, żeby nabrać ciszy, gdzie przy dźwiękach natury odpoczywa: „Ważne, żeby ciszę przeżyć. A samotność? Fajnie pobyć samemu z sobą”.
Czasami zostawiam telefon w domu i wychodzę. Po prostu idę. Albo wyjeżdżam. Sama jem śniadania, robię coś dla siebie, nikt niczego ode mnie nie oczekuje. Bardzo cenię taki czas.
„Jeśli nie wyłączasz się regularnie, choruje mózg – przeczytałam o tym w książce „Emocje destrukcyjne”, w której są zapisane dialogi dalajlamy z naukowcami. Ciągłe przejmowanie się wszystkim może zmęczyć. Warto więc żyć w równowadze. Szukać chwil odosobnienia, w których to ty stajesz się swoim głosem wewnętrznym” – przyznaje.
To rzadkość! Joanna Kulig pokazała zdjęcie z SYNEM. Chłopiec rośnie jak na drożdżach
Często zdarza się też, że przelewa towarzyszące jej wówczas uczucia i myśli na papier:
Zauważyłam, że gdy mamy nagromadzenie pracy, a potem zostajemy na chwilę sami z sobą, schodzą wszystkie emocje, które można wypłakać. Poczuć samotność, skończoność ludzkiego życia. W branży filmowej wciąż trzeba dawać z siebie, ale i czerpać z innych. Im częściej się to dzieje, tym bardziej potrzebuję chwil samotności. Wtedy piszę. Zapisuję wszystko, strumienie świadomości. Gdy kończę, czuję ulgę.
Na koniec aktorka zdradziła, że mocno przeżywa wszystkie odgrywane przez siebie role:
Wchodzę w role emocjonalnie. Gdy buduję postacie, przeżywam je. Często za bardzo. Dlatego nie mogę grać rocznie w wielu produkcjach, nie wytrzymałabym tego.
„Dlatego jeśli nie dostaję jakiejś roli, nie wali mi się świat. Nie podchodzę do tego zawodu na zasadzie ambicjonalnej, za wszelką cenę. Aktorstwo to dla mnie zawsze spotkanie. A ja chyba nie do końca gram, tylko przeżywam. Dlatego tak świetnie odnajduję się w kinie. W przeciwieństwie do teatru tu emocji doświadcza się tylko raz. Teatr zaś jest dla mnie wypalający, wymaga powtórzeń podczas kolejnych spektakli i to mnie męczy. Podziwiam aktorów, którzy grają w wielu przedstawieniach, a potem jadą jeszcze na plan. Mnie to zbyt wiele kosztuje. Muszę sobie dozować emocje.”
Kulig zdradziła kulisy swojego macierzyństwa. Jej słowa zrozumieją tylko matki