Jan Jakub Kolski i jego była żona Grażyna Błęcka-Kolska przeżyli największą tragedię, jaka może się przydarzyć rodzicom.

W wypadku, który miał miejsce pod koniec lipca, zginęła ich córka, 23-letnia Zuzanna Kolska.

Tragedia odbiła się szerokim echem w mediach – także plotkarskich. Niektóre tytuły nie dawały za wygraną i bezlitośnie uderzały w rodzinę drastycznymi tytułami. Paparazzi śledzili rodziców zmarłej dziewczyny, wyciągano detale z przeszłości małżeńskiej Kolskich.

Dziś reżyser w rozmowie z Polityką odnosi się do tamtego czasu. Opisując praktyki dziennikarzy tabloidów nie przebiera w słowach:

To była egzekucja. Zabrali nam wszystko, co się należy człowiekowi w takich dniach: godność, prywatność, intymność, żałobę. Wszystko. Ale najbardziej nienawidzę ich za to, że nie pozwolili mi spokojnie pożegnać mojego dziecka

– mówi Kolski.

O brak empatii reżyser oskarża nie tylko redakcje, ale i czytelników:

Bo to była kooperacja wybudowana na naszym cierpieniu. Z jednej strony właściciele kloaki, z drugiej miłośnicy kąpieli w gazetowym gównie

– mówi ostro.

Kolski dodaje, że nie zagląda w ogóle do internetu. I czeka na spokój, by – jak mówi – odwiedzić w spokoju cmentarz i „rozpłakać się na grobie córki”.

Kolski: Nie pozwolili mi spokojnie pożegnać mojego dziecka