Łukasz Płoszajski opowiedział o swoim ślubie. Po 22 latach wciąż zakochany jak nastolatek
Kim jest żona aktora?
Łukasz Płoszajki zasłynął głównie rolą Artura Kulczyckiego w serialu „Pierwsza miłość”. Grał także w takich produkcjach, jak „Kryminalni”, „Świat według Kiepskich”, „Pensjonat pod różą”, „Hotel 52”, „Przepis na życie”, „Na dobre i na złe”, czy „Ranczo”. Aktor raczej nie jest znany z prywatnych doniesień, a od 22 lat jest w związku z Emilią Oleksiak, która stroni od blasku fleszy.
Nie żyje ojciec Łukasza Płoszajskiego. Walczył z koronawirusem
Łukasz Płoszajski o swoim ślubie
Teraz Łukasz Płoszajski zrobił wyjątek i pojawił się na kanale YouTube Izabeli Janachowskiej, gdzie po raz pierwszy ze szczegółami opowiedział o swoim ślubie. Oczywiście partnerka nie towarzyszyła aktorowi.
Na początku wywiadu Łukasz opowiedział o pierwszy poznaniu swojej przyszłej żony. Przyznaje, że była to miłość od pierwszego wejrzenia:
Takie rzeczy się zdarzają, że spotykasz kogoś i wiesz, że to jest to. Pamiętam, że byłem po jakiś zajęciach ruchowych, miałem na sobie dres, byłem zmęczony, spocony. Na końcu korytarza łódzkiej szkoły filmowej pojawiła się piękna dziewczyna. Ja tak popatrzyłem z kolegami i mówię „ja tam idę na obiad”. Nacieszyłem oczy i wiedziałem, że tutaj nic więcej się nie wydarzy – wspomina.
Los jednak chciał, żeby aktor poznał „dziewczynę z korytarza”:
Podchodzi do mnie Bartek Wojciechowski, studiował na wydziale reżyserii i mówi „podeszła do mnie taka dziewczyna, ale co ja jej tam powiem, Ty jej lepiej wszystko wytłumaczysz”. Ten obiad był jakiś taki niespecjalny i ja ten obiad zostawiłem, wchodzę na górę i okazuje się, że to jest ta dziewczyna z korytarza – mówi Płoszajski.
A jak wyglądał ślub? Para bardzo długo po zaręczynach nie chciała sformalizować związku. Dopiero kiedy udali się do tego wyjątkowego hotelu zmienili zdanie:
Pamiętam, że pojechaliśmy ze znajomymi do uroczej miejscowości na Dolnym Śląsku i tam jest taki uroczy hotel, pojechaliśmy tam na obiad i ja mówię „słuchaj, może byśmy zrobili tutaj ślub i wesele” – wspomina.
Ślub odbył się w plenerze, ale nie obyło się bez wpadek. Pogoda nie dopisała, świnia pękła na pół, a do ołtarza poszła w kozakach. Jak to się stało?
To był ślub w plenerze i poczuliśmy to bardzo dotkliwie. Na dzień przed ślubem musieliśmy załatwiać namiot, ogrzewacze stojące, co było trudne, bo braliśmy ślub w Boże Ciało. Nikt już nie pracuje, wszyscy mają wolne. Jak jeszcze rano przyjechałem sprawdzić, czy wszystko jest gotowe… ja przyjeżdżam, a ten piękny zielony trawnik jest przeorany śladami po kołach ciężarówki, która przejechała, żeby dowieźć ten namiot i ogrzewacze. A obok stoi ogrodnik z hotelu z grabiami i mówi „niech się pan nic nie martwi, ja zdążę” – opowiada Płoszajski.
To jednak nie koniec. Kuchnia także nawaliła: „Mieliśmy jeszcze jedną przygodę: miał być prosiak, który miał wjechać i być krojony dla wszystkich gości. Wracam z ogrodu, przychodzi managerka i mówi „Panie Łukaszu jest tragedia”. Wchodzimy na kuchnię i ona mówi „świnia nam pękła”. Pokroiliśmy gościom i rozdaliśmy na porcje” – tłumaczy.
Mimo tego aktor wspomina swoje wesele bardzo dobrze: „Mieliśmy fantastyczny pokaz barmański, mieliśmy fantastyczną orkiestrę, która prowadziła całą uroczystość”.
Następnie skomentował ślubną kreacje żony. Tu także nie obyło się bez wpadki:
Zaskoczenie pewnie dotyczyło żony, bo znowu ten deszcz, który miał nie padać, a padał. Emilka miała suknię inną, niż Ty masz: był długi tył, krótki przód. Taka rock’n’rollowa trochę była ta sukienka i do tej sukienki miała piękne buty. Z racji deszczu, który wiecznie padał, a my mieliśmy ten ślub w ogrodzie, na szybko ktoś wymyślił kozaki, które ktoś sfotografował i opisał „co to za bezguście, jak można tak do czegoś dopuścić” – wspomina.
Izabela Janachowska przyznała, że stylizacja była bardzo niestandardowa. Łukasz Płoszajski szybko zareagował i zaczął zachwalać kreacje żony, co widzom bardzo się spodobało:
Petarda. Moja żona wyglądała strasznie seksownie, strasznie pięknie, strasznie kobieco, ona jest wysoka, ona jest zgrabna, ona ma piękne ciało, więc tu naprawdę nie było co ukrywać – podkreślił.