Zdemolowałem kilka kobiet, zdemolowałem życie sobie i żeby zrzucić presję z głowy, kilka pokoi hotelowych – tak śpiewa Maciej Maleńczuk. I słowo ciałem się stało. Przynajmniej jeśli chodzi o hotelowe pokoje.
Super Express donosi, że muzyk wynajął apartament w hotelu… i zaprosił do niego kilkadziesiąt osób. Huczna impreza rozrosła się na całe hotelowe piętro. Był alkohol, piękne kobiety i śpiew.
To oczywiste, że rockowe towarzystwo lubi się dobrze zabawić. Problem jednak w tym, że właściciel hotelu wycenił efekty tej zabawy na ponad 4 tys. zł.
Straty to zepsuta szafka, telewizor i łóżko, poplamiona wykładzina i niemożliwy do usunięcia odór alkoholowo-papierosowy.
Hotelarz zgłosił już sprawę na policję. Zaznaczył też, że wycofa skargę, jeśli Maleńczuk pokryje straty.
W całej historii zaskakuje tłumaczenie menadżera rockmana:
Wiadomo, jak to jest na dobrej imprezie zakrapianej alkoholem. A to ktoś za mocno oprze łokieć o szafkę, a to oprze się o coś innego lub tez wychylając się przez okno, urwie firankę. Nie zaprzeczam, że na imprezie były również panie, jak to na miłym wieczorze. Natomiast nie rozpaliliśmy ogniska, nie wyrzucaliśmy telewizorów przez okna i nie odkręciliśmy też hydrantu.
Wygląda na to, że Maciek Maleńczuk nigdy nie spokornieje.