Śmierć nas przeraża. Ale i fascynuje. Od zawsze staramy się oswoić dramat przemijania. Robimy to opłakując zmarłych. Zbliżając się do prawdy o nich. Wreszcie podglądając czyjś żal. Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że śmierć wywołuje w nas zarówno najbardziej wzniosłe, jak i najbardziej trywialne uczucia.
Żyjemy w czasach, gdy mówi się o wszystkim i gdy wszystko jest na sprzedaż.
Na sprzedaż jest też śmierć.
Janusz Józefowicz uniósł się podczas niedzielnej rozmowy z dziennikarzem tvp.info.
– Granice sk***ysyństwa są niebywałe zupełnie. W takim świecie żyjemy – powiedział komentując sondę na temat aktorki zamieszczoną w jednym z tabloidów.
Zaraz po tym, jak media obiegła wiadomość o śmierci gwiazdy. wydarzyło się kilka rzeczy, które wystawiają nam świadectwo.
* Profil aktorki na Facebooku zyskał ogromną rzeszę „lubiących”. Podobno w ubiegłym tygodniu Przybylską „lubiło” 12 000 osób. Po śmierci polubiło ją… 140 000. I licznik wciąż rośnie.
* Jedna z firm developerskich, z której usług korzystała kiedyś aktorka, składając publiczne kondolencje zareklamowała się pisząc, że Przybylska wynajmowała mieszkanie i korzystała z osiedlowego basenu.
Zmarła aktorka Anna Przybylska, która Wraz z mężem wynajmowała mieszkanie i korzystała z basenu w budynku… – taki wpis znalazł się na FB firmy.
* I wreszcie jeden z lekarzy aktorki – pojawił się w studio tvp.info w poniedziałek wieczorem, by wspomnieć swoją pacjentkę. Choć sam zaznaczył, że Anna zawsze prosiła o dyskrecję, lekarz opowiedział (na szczęście bez szczegółów) o jej zmaganiu się z rakiem.
Czy to było konieczne?
Czytelnicy portali, widzowie audycji czekają na takie informacje, to oczywiste. Gdzie jednak leży granica między żałobą, a żerowaniem?
Każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Także tworząc newsa. Albo go czytając.
Wczytywanie
Wczytywanie