Dziś zakończyła się sekcja zwłok Amy Winehouse – podajemy za tvn24. Piosenkarka została znaleziona nieżywa w swoim domu w sobotę po południu. Sekcja nie dała odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci wokalistki. Policja poinformowała, że niezbędne będą dalsze testy toksykologiczne, a na ich wyniki przyjdzie poczekać nawet do czterech tygodni.

Tymczasem znane są coraz to nowe szczegóły z ostatnich godzin Amy.

Po pierwsze, wbrew wcześniejszym rewelacjom na temat obecności narkotyków w domu piosenkarki, Scotland Yard stwierdził, że w domu Winehouse nie znaleziono żadnych narkotyków ani leków.

The Sun podał z kolei, że jeszcze w piątek w domu wokalistki był lekarz, który odwiedzał ja regularnie ze względu na zły stan zdrowia gwiazdy. Podobno Amy źle się poczuła i poprosiła lekarza o wizytę. Ten jednak nie stwierdził zagrożenia życia, uznał, że piosenkarka jest w dobrym stanie.

Wcześniej mówiono, że w piątek wieczorem Winehouse poszła na imprezę. Dziś rzecznik wokalistki oświadczył, że Amy nigdzie się nie bawiła, a w piątek wieczorem została w domu. Oglądała podobno filmy w towarzystwie swego ochroniarza, który pracował dla niej od kilku lat.

Późnym wieczorem Amy miała powiedzieć, że jest zmęczona. Poszła do łóżka. Ochroniarz sprawdzając rano pokój piosenkarki stwierdził, że śpi.

Dopiero po kilku godzinach miał się zacząć niepokoić. Pogotowie przyjechało na miejsce około 16.00. Lekarze orzekli, że kobieta nie żyła już od kilku godzin.

\"\"

\"\"

\"\"