Gdy jedni gratulują opanowania załodze Boeinga 767, który we wtorek awaryjnie wylądował na Okęciu, inni dziękują za cud, który wydarzył się tego popołudnia.

Są osoby, które uważają, że obecność na pokładzie samolotu ojca Piotra Chyły, który miał przy sobie relikwie Jana Pawła II, pomogła załodze wyjść z opresji.

Sam ojciec nie twierdzi, że szczęśliwe zakończenie było związane z obecnością relikwii. Mówi tylko, że w tym dramatycznym czasie żarliwie się modlił.

Coś nam się wydaje, że w mediach rozpocznie się teraz dyskusja – co, a raczej kto naprawdę uratował samolot…