Anita Lipnicka skończyła pracę nad kolejną płytą. Tym razem przygotowała solowy album, którego powstawaniu partner artystki, John Porter, jedynie się przyglądał.

– (…) przyszła pora przemian, powrót do działalności solowej. Kiedy oznajmiłam, że chcę nagrywać po angielsku, to usłyszałam: „Po co? Powinnaś nagrać hitową płytę w
języku polskim. Ludzie na to czekają\”. Sęk w tym, że ja już dawno wyrosłam z tego, co \”powinnam\”. Interesuje mnie wyłącznie to, co ja mam ochotę zrobić. Z własnym życiem i
karierą – mówi Lipnicka w wywiadzie dla Gali i dodaje, że jeśli trzeba będzie wyjechać do Londynu, by promować nową płytę i tam szukać dalszych ścieżek rozwoju,
ona wyjedzie:

– To, co się dzieje obecnie na naszym rynku muzycznym, zupełnie mnie nie inspiruje. Żadna nagroda w tym kraju ani występ na znanym festiwalu telewizyjnym nie leży w zasięgu moich ambicji. Ja już to wszystko zrobiłam, byłam kiedyś bardzo sławną osobą, posmakowałam popularności, której miałam serdecznie dość – tłumaczy piosenkarka.

A na temat przyszłości mówi:

– Jeżeli coś się wyklaruje, jeżeli okaże się, że moja obecność jest niezbędna, by wydać i zaprezentować moją twórczość poza granicami naszego kraju, to jadę. Nie mam nic do stracenia. Rok spędzony w Londynie, bo o nim myślę, byłby dla całej naszej rodziny wartościowym doświadczeniem. Pola rozumie język angielski, bo to język jej ojca, nie czułaby się więc obco. John tęskni do swojego kraju, byłby szczęśliwy, gdyby mógł wrócić na jakiś czas do swoich. Poza tym trzeba podkreślić, że ja wcale nie zasadzam się na robienie jakiejś wielkiej
światowej „kariery”, znam realia i własne możliwości. Nie chcę się też pchać do popowego świata, gdzie nie liczy się to, o czym śpiewasz, tylko jak wyglądasz. Po prostu marzy mi się jeszcze jakaś muzyczna przygoda. Tkwienie w bezpiecznej pozycji i odcinanie kuponów od tego, co do tej pory zrobiłam, to dla mnie śmierć artystyczna.

Cały wywiad z Anitą Lipnicką znajdziecie tutaj.