Helena Pyz to polska lekarka i misjonarka. Poznała się z Tomaszem Mackiewiczem wtedy, gdy w Indiach pomagał w ośrodku dla trędowatych.

Mackiewicz miał jeszcze jednego syna: Na szczycie zostawił prochy Xawerego

W wywiadzie dla Fakt24.pl została zapytana o to, co sądzi o przykrych komentarzach, jakie pojawiły się po akcji na Nanga Parbat. Niektórzy twierdzili, że można było uratować Tomka. Helena Pyz uważa, że takie komentarze i oceny nie powinny mieć miejsca.

To jest bezczelność. Ludzie w ogóle nie wiedzą co mówią. Ci chłopcy weszli w osiem godzin na sześć tysięcy metrów. Biegiem, oni biegli. A później załamała się pogoda, spadała temperatura, wiał ogromny wiatr. Każdy ma prawo do swojej decyzji. Sport to jest ryzyko własne, nie ma ani odpowiedzialności zbiorowej, ani odpowiedzialności za partnera. Jeden leci, a drugi zostaje, i tak to bywa. Dla Eli to i tak na pewno duże cierpienie. Ocenianie teraz czy mogła, czy powinna, jest obrzydliwe.

Elisabeth Revol nie powiedziała wszystkiego! Coś ukrywa…

Zabrała także głos w sprawie Elisabeth Revol, której udało się zejść i została uratowana przez ekipę ratunkową. Uważa, że była lepiej przygotowana do wejścia na szczyt.

Eli była nieporównywalnie lepiej przygotowana. Miała nie tylko telefon satelitarny, ale też całe wyposażenie. Myślę, że również fizycznie była w lepszej formie. Kobiety są odporniejsze, psychicznie również. Ponadto szybciej aklimatyzują się na wysokościach, bo my wytwarzamy czerwone krwinki szybciej niż mężczyźni. Nasz organizm jest do tego przygotowany, ponieważ co miesiąc tracimy trochę krwi. A u mężczyzn ten mechanizm musi się uruchomić dopiero pod wpływem braku tlenu. Poza tym również żeńskie hormony odgrywają tu ważną rolę. Naturalne przystosowanie organizmu sprawia, że młodym, zdrowym kobietom jest dużo łatwiej. Myślę też, że himalaiści, podobnie jak inni sportowcy, nie żałują sobie dopingu, tym bardziej, że nikt ich z tego nie rozlicza. A na dużych wysokościach każda taka interwencja jest zła.