Jak donosi Super Express, Doda zarezerwowała w pokój w hotelu w Poznaniu, gdzie miała odpocząć i spać po koncercie.

Cały personel hotelu pracował na najwyższych obrotach, by wszystko było jak należy.

Na piosenkarkę czekał piękny apartament, kuchnia pełna wspaniałych smakołyków i obsługa hotelowa w pełnej gotowości. Mieli tak o nią zadbać, by czuła się w hotelu jak w domu – czytamy.

Doda jednak się nie zjawiła. Jak twierdzi kierownik hotelu, Andrzej Wasielewski, wszystko byłoby w porządku, gdyby ktoś go o tym poinformował.

Ponieważ do niczego takiego nie doszło, do brata Dody została wysłana faktura, według której należało zapłacić 300zł.

– Nawet nie zadzwonili, żeby poinformować, że nie dojadą. Gdyby to zrobili, myślę, że dogadalibyśmy się. A tak miałem zajęty pokój i powinienem otrzymać zapłatę za nocleg – mówi Wasielewski.

W korespondencji elektronicznej brat Dody oświadczył, że żądanie tych pieniędzy jest „śmieszne, żenujące i niepoważne\”.

– Dowiedziałem się, że ich obowiązują inne zasady, a na koniec postraszono nas sądem. W sposób, jaki nie przystoi, zostaliśmy poinformowani, że nawet złamanego grosza nie dostaniemy. Dlaczego Doda, która zarabia podobno duże pieniądze, nie może zachować się uczciwie? – zastanawia się kierownik hotelu.

Po interwencji prasy prawnik wydał oświadczenie, którego fragmenty możecie przeczytać poniżej. Wynika z niego, że Doda zobowiązała się zapłacić wspomniane wyżej 300 zł.

Rezerwacja z przyczyn niezależnych od Doroty Rabczewskiej została odwołana.

W wyniku negocjacji między jej menedżerem a hotelem uzgodniono, że w ramach odszkodowania za niewykorzystaną rezerwację należność zostanie zapłacona po wystawieniu i doręczeniu przez hotel faktury.

Faktura ta do dnia dzisiejszego nie została wystawiona, hotel także nie wezwał Doroty Rabczewskiej do zapłaty.

Należność zostanie zapłacona przez Dorotę Rabczewską w terminie płatności, wskazanym w fakturze, po jej otrzymaniu. Strony, pomimo początkowo rozbieżnych stanowisk, doszły do porozumienia.