Wczoraj swą premierę miał nowy teledysk Ewy Farnej, Rutyna.

Fabuła klipu jest nieco nietypowa. Zaczyna się od pokazania piosenkarki poobijanej i zakrwawionej. Potem widzimy małą retrospekcję – widzimy uśmiechniętą Ewę na scenie. W pewnym momencie artystka zaczyna być atakowana przez natrętnych fanów, którzy robią z nią selfies, podsuwają zdjęcia do podpisu i wyrywają mikrofon. Potem ofiarą tłumu pada cały zespół.

O co chodziło Ewie w tym teledysku?

W rozmowie z onet.pl Farna mówi:

– Najmocniejszym momentem w całym teledysku jest dla mnie właściwie niepozorny fragment, w którym ktoś wyrywa mi mikrofon, gdy podpisuję zdjęcie… Metaforycznie bardzo mocno pokazuje to fakt, że czasami podpis czy zdjęcie jest po prostu ważniejsze od samej muzyki – powodu tej popularności.

Wokalistka podkreśla, że w swoim teledysku nie opowiada o wszystkich fanach.

– Wyolbrzymiamy wizualnie to, jak czasami możemy się czuć… W teledysku chciałam pokazać to, że na miano fana nie zasługuje każdy. Za fana uważam człowieka, który bawi się moją muzyką, lubi teksty, przychodzi na koncerty, słucha piosenek czy może po prostu jest sympatykiem tego, co robię i tego, co reprezentuję sobą jako muzyk i człowiek. Często jednak zdarzają się sytuacje, gdzie chodzi komuś o sam fakt tego, że jestem popularna – obojętnie, z jakiego powodu. Chcą zdjęcie albo autograf, bo jestem sławna – a jak tego nie dostaną, przestają być fanami, a ja przestaje być dla nich fajna. Takich ludzi jednak nie nazywam fanami. Myślę, że po usłyszeniu singla i obejrzeniu teledysku każdy zrozumie, jak definiuję słowo „fan” – mówi.

Ewa Farna pobita przez fanów [VIDEO]

Ewa Farna pobita przez fanów [VIDEO]

Ewa Farna pobita przez fanów [VIDEO]