Oprócz wojowniczej Dody mamy chyba kolejną rodaczkę, która zamierza bronić się przed mediami.

Na wczorajsze doniesienia Pudelek.pl (Wygląda na to, że Ewa Sonnet też wyjechała pracować do Anglii. (…) Jej towarzystwo kosztuje od 200 funtów za godzinę.(…) Właściciel tego typu strony chyba raczej pilnuje, aby nikt nie zakładał na niej fikcyjnych profili…) Ewa Sonnet odpowiedziała błyskawicznie.

Oto, co pisze na swojej oficjalnej stronie:

Nie przypominam sobie, żebym kopała jakąś sukę albo deptała jakiegoś śmiecia ale albo jedna albo drugi takoż się poczuli…

cóż, wystarczy przyjechać jako nikt do warszawki, nikim pozostać, ale dzięki możliwości pisania w necie pseudo niusów, dowartościować się.
wy którzy to pisaliście zdajcie sobie sprawę, że nikim pozostaniecie, niezależnie od tego ile ton błota na kogoś wylejecie.
Wreszcie do czytających – jeśli ktoś o kim myślicie, że chce Wam dostarczyć informacji, zasypuje Was szajsem to ma o Was niskie mniemanie i traktuje Was jak nic nie warte, otępiałe, bezmózgowe stworzonka. Jeśli jeszcze w tą papkę uwierzycie, ba, nakręci Was ona, to dopisujecie się do listy tych ogłupiałych, bezmózgowych stworzonek o IQ równym IQ dżdżownicy.
Używajcie proszę swojego rozumu, jeśli działa – nie zawiedzie Was.

Resztę dołączę do oskarżenia sądowego i doprowadzę do wygnicia tego gniazda prymitywnych nibyludzi.

Pudelek trochę zaczyna się w tej sytuacji tłumaczyć, dodając jednak na końcu, że:

Aktorką porno zostaje się na całe życie.

My nic o porno nie wiemy. O ile nam wiadomo, Ewa pojawiła się w filmach erotycznych, a to już jest różnica. Omenaa Mensah też przeszła epizod z podobnymi filmami. Dlaczego jej nikt nie określa jako „aktorki porno\”?

Zadziwiające też, że portal najpierw opublikował wiadomość o profilu piosenkarki, a zaprzeczenie managera – dopiero kilka godzin później.

My postanowiliśmy wszystko sprawdzić już przed publikacją newsa. Zadzwoniliśmy do organizatora koncertów Ewy, odwiedziliśmy jej oficjalną stronę, podaliśmy wiadomość o jej pobycie w Sztokholmie.

Nasi Czytelnicy wciąż nas szkolą i upominają – i to być może dzięki nim wolimy sprawdzać różne wiadomości, chociaż nie zawsze się udaje. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi.