Po tym, jak sejm odrzucił projekt ustawy liberalizującej prawo do aborcji, na Instagramie Hanny Lis pojawił się post, w którym dziennikarka zachęca kobiety do ponownego wyjścia na ulice w czarnych protestach.

W tym projekcie były istotne propozycje dotyczące antykoncepcji (szeroki i bezpłatny dostęp), powrót antykoncepcji awaryjnej (pigułka dzień po), klauzuli sumienia lekarzy ginekologów i wreszcie nowoczesnej, skrojonej na miarę XXI wieku edukacji seksualnej. Przeciwko wyrzuceniu do kosza tego projektu głosowali nawet Kaczyński i Pawłowicz! Posłowie PO i N za to wstrzymali się od głosu (troje z PO głosowało nawet za jego odrzuceniem!) pozwalając na to, by projekt pod którym podpisały się setki tysięcy obywateli trafił do sejmowej niszczarki i nie dając nawet szansy na sejmową debatę o ważnych problemach kobiet.

Do dalszych prac w komisji w tym samym czasie trafia projekt Stop Aborcji, zakazujący przerywania ciąży nawet w przypadku ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, takich które skazują nowonarodzone dziecko na pewną smierć w męczarniach, a matkę na nieludzkie cierpienie. Kiedy nie możemy liczyć na polityków, liczmy na siebie! Czarne protesty pokazały nasza siłę i determinację. Pokażmy naszą niezgodę na politykierstwo i bestialstwo ukryte pod płaszczykiem „ochrony życia”. Może znów czas pospacerować? #czarnymarsz #ratujmykobiety – pisze Lis.

Po tym wpisie pojawił się kolejny, tym razem ze zdjęciem gwiazdy z jej dwiema – jeszcze na fotce małymi – córkami. W poście Hanna Lis tłumaczy, dlaczego, choć nawołuje do marszów i protestów, jest przeciwniczką aborcji:

Pytacie mnie, jak to możliwe, że wzywając kobiety do tego, aby wyszły na ulice i upomniały się o swoje prawa, zarazem otwarcie mowię, iż jestem przeciwna liberalizacji obecnej ustawy aborycyjnej/antyaborcyjnej (jak kto woli). Pytacie, a czasami oskarżacie. Otóż świat nie jest czarno-biały. Jestem matką dwóch fantastycznych młodych kobiet. Od początku mojej świadomości ich istnienia były dla mnie ludźmi, a nie „zygotą”, czy „zlepkiem komórek”. Obie ciąże były zagrożone, w obu występowało „zagrożenie zdrowia”, a bywało, że i życia matki, czyli niżej podpisanej. Mój wybór był natychmiastowy i dla mnie oczywisty – pisze mama dwóch córek.

I przechodzi do sedna. Skąd u niej przyzwolenie na liberalizację ustawy antyaborcyjnej?

I tu przechodzimy do sedna sprawy: MÓJ WYBÓR. Chciałabym w naszej Polsce móc przekonywać kobiety, że: aborcja jest najgorszym wyborem, przyjmując jednocześnie do wiadomości to, że niekiedy bywa JEDYNYM wyborem. Chciałabym, żeby w naszej Polsce środki antykoncepcyjne były tanie/bezpłatne i powszechnie dostępne. Będąc przeciwnikiem aborcji, chciałabym jednak, aby to nie państwo, tej czy innej maści rząd, ale żeby matka decydowała o tym, czy jest na siłach urodzić dziecko, o którym wie, że skazane jest na śmierć w ogromnym cierpieniu (pamiętamy przecież casus pana Chazana i jego „obronę” konania dziecka bez czaszki w „świętych” męczarniach).

Będąc przeciwnikiem aborcji, nigdy nie zgodzę się na to, aby o tym czy ofiara gwałtu (czternasto czy czterdziestoletnia) jest w stanie podołać ciąży decydował ten, czy inny minister. Chciałabym krótko mówiąc, żyć w Polsce debaty, a nie zakazów. W Polsce dialogu, a nie bezrefleksyjnej, ideologicznej naparzanki. Szanujmy się, rozmawiajmy, nie dajmy się wepchnąć w schematy myślowe. Kto jak nie my, Kobiety? Ściskam ❤️ – tłumaczy Lis.

Podzielacie jej opinię?

Wczoraj "dzięki" 39 posłom opozycji (dajmy spokój już żartom, że ona "totalna", raczej totalnie nieporadna), w pierwszym czytaniu trafił do sejmowego kosza obywatelski projekt Ratujmy Kobiety. Zakładał on nie tylko, a może nawet nie przede wszystkim całkowicie nieralną przecież w obecnych warunkach liberalizację obowiązującego prawa aborcyjnego (której nawiasem mówiąc jestem przeciwna). W tym projekcie były istotne propozycje dotyczące antykoncepcji (szeroki i bezpłatny dostęp), powrót antykoncepcji awaryjnej (pigułka dzień po), klauzuli sumienia lekarzy ginekologów i wreszcie nowoczesnej, skrojonej na miarę XXI wieku edukacji seksualnej. Przeciwko wyrzuceniu do kosza tego projektu głosowali nawet Kaczyński i Pawłowicz! Posłowie PO i N za to wstrzymali się od głosu (troje z PO głosowało nawet za jego odrzuceniem!) pozwalając na to, by projekt pod którym podpisały się setki tysięcy obywateli trafił do sejmowej niszczarki i nie dając nawet szansy na sejmową debatę o ważnych problemach kobiet. Do dalszych prac w komisji w tym samym czasie trafia projekt Stop Aborcji, zakazujący przerywania ciąży nawet w przypadku ciężkich i nieodwracalnych wad płodu, takich które skazują nowonarodzone dziecko na pewną smierć w męczarniach, a matkę na nieludzkie cierpienie. Kiedy nie możemy liczyć na polityków, liczmy na siebie! Czarne protesty pokazały nasza siłę i determinację. Pokażmy naszą niezgodę na politykierstwo i bestialstwo ukryte pod płaszczykiem "ochrony życia". Może znów czas pospacerować? #czarnymarsz #ratujmykobiety

Post udostępniony przez Hanna Lis (@hanna_lis)

Pytacie mnie, jak to możliwe, że wzywając kobiety do tego, aby wyszły na ulice i upomniały się o swoje prawa, zarazem otwarcie mowię, iż jestem przeciwna liberalizacji obecnej ustawy aborycyjnej/antyaborcyjnej (jak kto woli). Pytacie, a czasami oskarżacie. Otóż świat nie jest czarno-biały. Jestem matką dwóch fantastycznych młodych kobiet. Od początku mojej świadomości ich istnienia były dla mnie ludźmi, a nie "zygotą", czy "zlepkiem komórek". Obie ciąże były zagrożone, w obu występowało "zagrożenie zdrowia", a bywało , że i życia matki, czyli niżej podpisanej. Mój wybór był natychmiastowy i dla mnie oczywisty. I tu przechodzimy do sedna sprawy: MÓJ WYBÓR. Chciałabym w naszej Polsce móc przekonywać kobiety, że: aborcja jest najgorszym wyborem, przyjmując jednocześnie do wiadomości to, że niekiedy bywa JEDYNYM wyborem. Chciałabym, żeby w naszej Polsce środki antykoncepcyjne były tanie/bezpłatne i powszechnie dostępne. Będąc przeciwnikiem aborcji, chciałabym jednak, aby to nie państwo, tej czy innej maści rząd, ale żeby matka decydowała o tym, czy jest na siłach urodzić dziecko, o którym wie, że skazane jest na smierć w ogromnym cierpieniu (pamiętamy przecież casus pana Chazana i jego "obronę" konania dziecka bez czaszki w "świętych" męczarniach). Będąc przeciwnikiem aborcji, nigdy nie zgodzę się na to, aby o tym czy ofiara gwałtu (czternasto czy czterdziestoletnia) jest w stanie podołać ciąży decydował ten, czy inny minister. Chciałabym krótko mówiąc, żyć w Polsce debaty, a nie zakazów. W Polsce dialogu, a nie bezrefleksyjnej, ideologicznej naparzanki. Szanujmy się, rozmawiajmy, nie dajmy się wepchnąć w schematy myślowe. Kto jak nie my, Kobiety? Ściskam ❤️

Post udostępniony przez Hanna Lis (@hanna_lis)

Hanna Lis o dzieciach: Od początku (...)  były dla mnie ludźmi, a nie

Hanna Lis o dzieciach: Od początku (...)  były dla mnie ludźmi, a nie

Hanna Lis o dzieciach: Od początku (...)  były dla mnie ludźmi, a nie