Kim jest Food Emperor? To tajemniczy youtuber prowadzący swój kanał kulinarny. Food Emperor podaje się za Szweda, mówi, że mieszka w Sztokholmie. Twierdzi, że jest poważnym biznesmenem, który na co dzień nie używa wulgarnych słów.

Używa ich za to – i to w wielkim natężeniu – w swoich filmikach. W rozmowie z gazetą Emperor tłumaczył, że uwielbia polskie przekleństwa, choć nie zawsze wie, co znaczą albo wstawia je kompletnie bez sensu. W swoje wypowiedzi kucharz wplata też włoskie „wiązanki” przekleństw.

Emperor mówi, że w języku polskim lubi jego melodię i sposób, w jaki wymawia się słowa. Przekleństw nie traktuje jak wulgaryzmów. Po prostu podoba mu się ich brzmienie.

Stąd takie „kwiatki” jak kurczak pier*lony czy kur*a, takie niesamowite ciasto. Wśród przepisów youtubera są też tiramisu aż jaja bolą i gołąbki popiep**ne po szwedzku.

Autor videobloga nie pokazał do tej pory swojej twarzy. Chce zachować anonimowość. Mówi, że nie zarabia dużo na blogu – to jego pasja. I choć dostaje oferty reklamy, raczej z nich nie korzysta. Utrzymuje się ponoć z drugiej pracy.

Na pytanie Michała Hermesa z gazety, czy youtuber nie boi się, że ktoś odkryje jego tożsamość, Emperor odpowiada, że nie ma takich obaw. A jako że dostał propozycję od dwóch programów porannych, skorzystał z zaproszenia i w studio pojawił się w masce i w peruce.

Uwaga na polski akcent w 2.45 minucie.