Nie jest w ciąży. Jak sama twierdzi, plotkę usłyszała już ponad rok temu i kiedy ktoś pyta się Czy jest pani w ciąży?, ona odpowiada: Tak, w 15 miesiącu. I zapewnia, że nie jest tą osobą, o której czyta w kolorowych pismach plotkarskich. Dlaczego się nie broniła?

(…) wiem, że każda próba polemiki tylko skłania drugą stronę do podgrzewania temperatury. Tłumaczenie się z czegokolwiek byłoby legitymizowaniem prawa bulwarówek do zadawania mi pytañ o prywatne sprawy, do ingerowania w moje życie. A tego prawa im nie przyznam.

Uparcie powtarza przy tym, że nie jest gwiazdą i dziwi się, gdy ktoś proponuje jej wywiad, bo to jej zawodem jest ich przeprowadzanie. Ma jedynie znaną twarz, z czym zresztą musi liczyć się każda atrakcyjna kobieta od dawna występujące w telewizji. A opowiadanie o sprawach osobistych uważa za przekroczenie granicy dobrego smaku.

Na temat plotki jakoby kupili z Tomaszem Lisem dom w Konstancinie tuż obok Kingi Rusin, byle by tylko ją denerwować, ucina:

– To kłamstwo.

Podobnie jak jego niebotyczna cena. Dom został kupiony na kredyt, a padło na Konstancin tylko dlatego, że Tomasz Lis chciał być blisko córek. Bo nie wolno zapominać, że wzięty dziennikarz jest przecież ojcem. I o ile Kozaczkowi wiadomo, ojcem bardzo dobrym. Sama Kinga Rusin mawia o swoich pociechach córeczki tatusia. Bulwarówki to nie zadowala – przecież to takie zwyczajne. Mało kolorowe.

O swoich związkach mówi:

Jeśli poważni, dojrzali ludzie decydują się na najbardziej dramatyczny krok – na rozstanie, to znaczy, że doszli (…) do miejsca, w którym jest już tylko poczucie desperacji i beznadziei. Dobrego związku nic nie pokona. Jeśli pojawia się ktoś inny, jest to skutek, a nie przyczyna.

O Tomaszu Lisie mówi przyjaciel. Jednak nie kilkunastoletni, a niedawny.

– Ani się nie spotykaliśmy, ani nie bywaliśmy w swych domach. Ona [przyjaźñ] zaczęła się potem – twierdzi dziennikarka. – Mieliśmy świadomość, decydując się na wspólne życie, że będziemy obiektem ataków i oszczerstw. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno. (…)Czy komuś się to podoba, czy nie, zamierzamy żyć normalnie.

Bez „ogona” w formie paparazzi.

– Jest szczepionka na lekkomyślność, na flirt, na romans. To się nazywa rozum. Na miłość jest tylko jedna szczepionka – miłość. Natomiast pewnie nie ma szczepionki na to, że niektórzy chcieliby ją zniszczyć – mówi smutno Hanna Smoktunowicz.

Więcej w najnowszym numerze magazynu Viva.