Jola Rutowicz w swoim wywiadzie dla Przekroju każde nam podejrzewać, że (o zgrozo!) wcale nie jest takim „absolutnym, różowym pustakiem\”, za jakiego mają ją internauci. To, co powiedziała Piotrowi Najsztubowi chwilami zaskakuje, chwilami śmieszy.

Przede wszystkim, gwiazda Big Brothera, a od niedawno i drugiego programu TVP twierdzi, że do telewizji nigdy się nie pchała.

– Zostałam tak naprawdę zgarnięta z ulicy – zarzeka się. – Przyszłam [na casting do angielskiego Big Brothera] ponieważ zawsze uważałam, że jestem gdzieś na swój sposób inna. Uważam, że jest za mało ludzi pozytywnie nakręconych, takich jak ja, i wiedziałam, że jestem potrzebna w takim „Big Brotherze”. Wiedziałam, że się mogę tam spełnić i że na swój sposób jestem jakimś tam fenomenem. Fenomenem siebie, tego, że jestem w jakiś sposób inna i świetnie się w tym odnajduję.

O rodzinie mówić nie chce, przyznaje tylko, że \”zawsze czuła się bardzo kochanym dzieckiem\”. I w pewnym stopniu nadal tak jest, bo Jola \”naprawdę nie pcha się do telewizji\”.

– To telewizja gdzieś tam chwyta mnie, gdzie tylko może. (…) Dlaczego ciągle ktoś mnie chce itd., skoro tak naprawdę pojawiłam się nagle i pochodzę tylko z castingu z Big Brothera?

Dlatego – jak twierdzi – nie boi się złej passy.

– Ja nie jestem pustym człowiekiem. A telewizja nie jest fajna, show-biznes nie jest fajny… To oni ze mnie robią tak naprawdę wariatkę. Media mają zajebisty wpływ i to one kreują wszystko. Dużo jest kłamstw i dużo jest takiego szajsu.

Nie ma natomiast nic przeciwko opowiadaniu o swoim \”związku\” z Jarkiem Jakimowiczem, którego nazwała \”szują medialną\”. Czyżby Jola była jedyną stroną, której zależało naprawdę?

– Nie ma w tobie wstydu, że jednak nie powinno się o takich rzeczach mówić publicznie? – pyta Piotr Najsztub

– A dlaczego nie?

– A dlaczego tak?

– A czy można robić takie świństwa, być z kimś, aby tylko przetrwać medialnie albo otworzyć sobie ścieżki, albo zarobić kasę?! (…) Mówię to, co myślę, to dlaczego miałam tego nie powiedzieć, skoro okazał się chamem wykorzystującym kobiety, więc odkryłam tego człowieka do końca.

O swoim uczuciu opowiedziała, bo jej zdaniem \”w mediach nikt nie ma swojej prywatności\”.

– Jestem silną osobowością i nie ma opcji, żeby gdzieś tam mnie złamać. Ogólnie nie płaczę. Skąd wiesz, czy ja się nie pobawię mediami i ja ich nie wypluję? (…) Nie jest tak, że się chwytam rękoma i nogami tutaj sławy. To nie są wartości najważniejsze w życiu. Chcę być szczęśliwa sama w sobie. Moje życie prywatne jest inne niż teraz, ten czas jest dla mediów. Osoby tego pokroju jak ja czy Rabczewska do końca nie są sobą, odgrywają takie chamstwo, po to żeby przetrwać, po to żeby się pisało. Jej to pasuje, jest zabawką, pajacykiem.

Włodzimierzowi Szaranowiczowi najchętniej przejechałaby po brodzie za to, że nazwał ją \”nikim\”. Tylko że Jola wie, że jeszcze nic nie osiągnęła.

– Dojściem do czegoś jest rodzina… – zapewnia.

Kompletny wywiad dostępny tutaj..