W zeszły weekend Justin Bieber bawił się w klubie w Hampton i wywołała niezłą drakę.
Podobno jedna z fanek poprosiła o autograf, a gwiazdor wpadł w szał. W efekcie doprowadził do bójki na parkingu – jego przyjaciele pobili ochroniarzy, ponoć lała się krew.
Jest też druga wersja wydarzeń.
– Justin przyszedł ze swoją świtą w sobotę do klubu. Został tam do zamknięcia i pił samą wodę – mówił naoczny świadek zdarzenia w rozmowie z HollywoodLife.
Później wyszedł na parking i został oskarżony o kradzież – agresorzy rzucili kamień w jego samochód.
– Nie było żadnej bójki i Justin wydaje się być prawdziwą ofiarą – dodał.
Nie wiemy, jak było naprawdę, ale nie wątpimy, że najbardziej na tym wszystkim ucierpi reputacja Biebera.
Pozostaje też odwieczne pytanie – co na to wszystko Selena Gomez?