Podczas drugiego etapu Tour de Ski w Oberhofie Justyna Kowalczyk była pierwsza na mecie z ponad 40-sekundową przewagą nad innymi biegaczkami.

Później po prostu poszła się przebrać. Jej rywalki po przekroczeniu mety 10-kilometrowego biegu stylem klasycznym padały ze zmęczenia w śnieg.

Kiedy minęła linię mety, na jej cześć oddano dwie salwy honorowe. Okazuje się jednak, że polska mistrzyni źle znosi hałas.

To prawda, nie lubię huku. Dziś też mnie wystraszyli. Mam nadzieję, że w tej małej włoskiej wiosce, w której będziemy mieszkać, w sylwestra będzie cicho – powiedziała Justyna w rozmowie z portalem Sport.pl.

Życzymy naszej biegaczce, aby był to dla niej cichy i spokojny Sylwester. 1 stycznia kolejny bieg – sprint stylem dowolnym w Val Mustair.

Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.

&nbsp
Justyna Kowalczyk boi się huku