Pamiętacie, jak brytyjska publiczność wybuczała Kanye Westa za to, że zamiast rapować, zafundował im wykład na temat rasizmu? Pisaliśmy o tym tutaj.

Dziś druga odsłona londyńskiej przygody męża Kim Kardashian – również z minionego weekendu.

Natchniony (i najwyraźniej sfrustrowany muzyk) pozwolił sobie tym razem na wykład na temat życia pod obstrzałem aparatów i kamer. West ma na koncie zatargi z paparazzi – gwiazdor nie lubi, gdy chodzą za nim i tropią każdy jego krok. West porównuje to do gwałtu:

Każdy potrzebuje wolnego dnia, każdy ma prawo powiedzieć „hej, potrzebuję minutę, żeby złapać oddech. Chcę zabrać moją rodzinę do kina bez 30 matkoj**ców jadących za mną!

Hej ludzie, lubicie seks, prawda? Seks jest fantastyczny, kiedy chcecie go oboje z partnerem. Ale kiedy jedna z osób tego nie chce, nazywamy to gwałtem. To się nazywa przemoc!

– denerwował się Kanye.

Hmmm… Pan West chyba zapukał do niewłaściwych drzwi szukając sobie żony. Wszak Kim nigdy nie stroniła od fotoreporterów.

Trzeba było wziąć sobie za żonę Marysię z Koziej Wólki, a nie seksbombę z sekshistorią.

A może żal Wam Westa?

Wygląda na zaszczutego?

Kanye West czuje się... GWAŁCONY