Figura Kasi Tusk wskazywałaby raczej, że premierówna odżywia się za pomocą fotosyntezy. Tymczasem na swoim blogu zamieściła zdjęcia z trójmiejskich burgerodajni.

Tego typu punkty gastronomiczne stały się ostatnio bardzo modne.

Jeśli ktoś jeździ na starym rowerze, ubiera się w stylu vintage, nosi Ray-Bany i nie ma skrupułów przed zjedzeniem kawałka krowy, przynajmniej raz w tygodniu musi odwiedzić burgerownię. Najlepiej ulokowaną w przyczepie kempingowej lub na pokładzie odlotowego dostawczaka.

Ku naszemu zaskoczeniu, za modą na wołowe przysmaki podążyła też Kasia Tusk. Na Make Life Easier opublikowała ranking Trójmiejskich burgerowni.

Zastanawia nas tylko, czy blogerka rzeczywiście nie żałuje sobie kalorii i objada się burgerami, czy może raczej tylko pozuje z nimi do zdjęć, żeby modę na grillowane wołowe kotlety jeszcze bardziej podkręcić? Wiadomo przecież jak zarabia się na blogach.

Jak sądzicie?

&nbsp
Kasia Tusk promuje hamburgery