Czyżby Kuba Wojewódzki ubarwiał nieco historię ataku na swoją osobę? Przypomnijmy, że 21 października showman pod siedzibą Eska Rock został oblany niezidentyfikowaną substancją, którą uznał za żrącą.

Zaraz potem udał się do szpitala, a jego kolega Jarosław Kuźniar zamieścił na swoim blogu wiadomość od dziennikarza:

Dziś rano pod radiem Eska Rock, elegancko zamaskowany i ewidentnie pozbawiony poczucia humoru mężczyzna, zaatakował mnie niezidentyfikowanym płynem żrącym o brunatnej barwie, co jest dosyć symptomatyczne.

Kuba, po opuszczeniu szpitala na własne żądanie, udał się do komendy na warszawskiej Pradze, by złożyć zeznania. Zostawił tam też swoją koszulkę. Co ciekawe, badania pokazały, że nie było na niej żadnej substancji, która mogłaby wywołać chemiczne poparzenia:

– Na koszulce, którą przekazał nam dziennikarz, policjanci nie stwierdzili obecności żadnych substancji zagrażających zdrowiu lub życiu – powiedział Mrozek z KSP w rozmowie z portalem Gazeta.pl.

Czym zatem był ów płyn? Telefon Wojewódzkiego milczy.

w
TVN

w

w

w