Kwaśniewski: Paparazzi na ślubie to cena popularności
"Mieliśmy przez chwilę dramat w oczach." Tłumaczy się lepiej, niż Ola.
Przyznamy, że tłumaczenie się z medialnego ślubu Oli Kwaśniewskiej na łamach Vivy, gdzie widzimy relację z imprezy, jest mało przekonujące.
– Bardzo chcieliśmy uniknąć z naszego ślubu sensacji – wyjaśniała. – Dość szybko musieliśmy pogodzić się z tym, że tego nie unikniemy. Paradoksalnie, ledwo wyszliśmy ze spotkania z prawnikiem, którego radziliśmy się, jak walczyć o prawo do prywatności, już czytaliśmy, że odwiedziliśmy kancelarię prawną, żeby podpisać intercyzę. Zrozumieliśmy, że to bez sensu. Im mniej mówimy, tym więcej o nas piszą.
Stąd wielka sesja w magazynie za 2,99 zł?
Aleksander Kwaśniewski w programie Moniki Olejnik stanął po stronie córki i broni jej decyzji w dużo bardziej profesjonalny sposób:
– Mieliśmy przez chwilę dramat w oczach, bo trudno było wejść do kościoła – wspomina. – Drzwi były zablokowane i gdyby nie uprzejmość mojej ochrony i wielu ludzi, którzy pomogli nam, to na pewno byłby kłopot, żeby dotrzeć na najważniejszą uroczystość. Ale udało się, wszystko udało się, było świetnie!
– Ja odbyłem długą dyskusję z młodymi, którym to bardziej przeszkadzało (mowa o obecności fotografów – przyp. red.) i powiedziałem: nie ma kraju na świecie, kiedy jest ożenek córki byłego prezydenta ze świetnym muzykiem, ze świetnym wokalistą, zdobywcą nagród Fryderyka, żeby to nie interesowało mediów i paparazzi, więc to jest cena, którą się płaci za popularność i w jakimś sensie za talent – dodaje.
O sesji w magazynie i obszernej relacji ani słowa. Na to już chyba nawet on nie znalazł wytłumaczenia.