Na punkcie jej dekoltu szaleje spora część Polski, ale – jak się okazuje – Joanna Liszowska przez długi czas była chłopczycą.
W wywiadzie dla Twojego Stylu opowiedziała, że bardzo długo nosiła glany i flanelowe koszule.
Jasne, że miała kompleksy. Dopiero Playboy „podziałał terapeutycznie\”, jak sama to określa.
– Nie rozebrałam się dla kasy. Ważniejsze (…0 przezwyciężanie wstydu, nie tyle związanego z nagością, ale w ogóle z własnym ciałem – przekonuje Liszowska.
Bo Joanna miała opory przed pokazywaniem atrybutów. Nawet w ubraniu. Kiedy w drugiej klasie liceum wystroiła się na imprezę, czuła się nieswojo.
– W dzień zakończenia drugiej klasy liceum była osiemnastka kolegi. Wtedy pierwszy raz w życiu włożyłam czarną mini pożyczoną od koleżanki i buty na obcasach – opowiada. – Umalowałam się. Szłam ulicą i pewnej chwili dotarło do mnie, że wszyscy faceci się za mną oglądają. Poczułam się fatalnie – byłam pewna, że głupio wyglądam. Chciałam nawet wrócić do domu i się przebrać.
Jak widać na poniższym zdjęciu sesja dla Playboya to naprawdę skuteczna terapia…