Maciej Maleńczuk to Maciej Maleńczuk. U niego nawet takie cytaty nie zaskakują.

W wywiadzie dla Vivy (swoją drogą pasuje tam jak pięść do nosa) artysta wylewa swoje żale na temat zalegalizowanych związków, które dla niego są niczym innym, jak legalną prostytucją. Całość brzmi jednak niegroźnie, jak rozmowy przy kieluchu:

– Wiele nocy nie przespałem, zastanawiając się, dlaczego kobiety są takie, a nie inne – mówi. – Uważam, że w etapie ewolucji kobiety same ustawiły się w podrzędnej roli, ponieważ to są małe cwaniary. Mamią mężczyznę makijażem, perfumami, a wszystko po to, żeby go ogłupić, a potem przejąć jego konto, dom, dzieci, pozbawić go wszystkiego i na koniec jeszcze powiedzieć, że jest draniem i do niczego się nie nadaje. To jest prostytucja rozwinięta na szeroką skalę i najdroższa dziwka jest tańsza od kobiety, z którą mężczyzna się zwiąże na stałe. Masz żonę, to płać, bo zachciało ci się z nią przespać.

Poczekajcie, jest lepiej:

[Żałuję] przede wszystkim chyba tego, że przespałem się z paroma panienkami, z którymi nie powinienem tego robić. Po pijaku zaliczyłem kilka libidalnych akcji, kompletnie niepotrzebnych. Parę zdzir powinienem sobie darować. (…) Pamiętam siebie, gdy miałem 30 lat. Wtedy dupa to była podstawa. Parę drinków i człowiek nie mógł już myśleć o czym innym.

– Libido strasznie obciąża człowieka, robi mu bałagan z życia. To wszystko długo trwa, ciężko się z tego wydostać. Dopiero teraz, gdy blisko mi do pięćdziesiątki, czuję, że jestem od tego uwolniony.

Rozumiemy, że pociąg do „dziwek\” osłabł. Wolny człowiek bez libido? To brzmi… na pewno nie dumnie.

Cały wywiad w najnowszym numerze Vivy.