Mama aresztowanej Izy M., Ewa Mika-Jarocka: Jestem zdruzgotana
Kobieta twierdzi, że ani ona, ani jej córka nie miały nic wspólnego z wyłudzeniami.
W ubiegłym tygodniu policja zatrzymała 50 osób podejrzanych w sprawie tzw. chińskiego gangu. Aresztowani dostali zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się wyłudzeniami. Wśród zatrzymanych były dwie kobiety – jedna z nich po przesłuchaniu została zwolniona, druga przebywa w areszcie. Postawiono jej zarzuty, podejrzana czeka na rozprawę.
Podejrzana to była celebrytka, tancerka i fotomodelka, Izabela M., która kilka lat temu brała udział w Tańcu z gwiazdami, pozowała też w sesji dla Playboya.
Jej matka udzieliła wywiadu Dziennikowi Wschodniemu. Pozwoliła na podanie nazwiska. Zapewniła, że jej córka jest niewinna:
Kompletnie tego nie rozumiem, bo obie zajmowałyśmy się tym biznesem – tłumaczy Ewa Mika-Jarocka. – Pośredniczyłyśmy w wynajmie domów dla obcokrajowców, w tym dla Chińczyków z Tajwanu. To było wszystko. Nie wiedziałyśmy, czym się zajmują. Jeśli to przestępcy, to dobrze, że zostali aresztowani. Nie rozumiem jednak, dlaczego prokuratura próbuje nadać sprawie rozgłos kosztem mojej córki. Jestem zdruzgotana – mówi w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim.
Z Tańca z gwiazdami do aresztu: Izabela M. pieniądze trzymała w SKARPECIE
Kobieta twierdzi też, że ponad 200 tysięcy złotych znalezionych i zabezpieczonych przez policję, to legalne pieniądze:
Zabezpieczone u nas 230 tys. zł to pieniądze ze sprzedaży działki. Miały być przeznaczone na mieszkanie. Na wszystko mam potwierdzenia i akty notarialne – przekonuje.
Ewa Mika-Jarocka podkreśla, że ani ona, ani jej córka nie zarabiały żadnych pieniędzy na oszustwach, a ich kontakt z zatrzymanymi był symboliczny:
Nam nie wolno było wejść do tych domów. Ci Tajwańczycy fotografowali liczniki i przesyłali zdjęcia, żeby uregulować rachunki. Płacili ile było trzeba. Nie rozmawiali z nami. Co my złego zrobiłyśmy? – pyta.
Więcej na ten temat przeczytacie w Dzienniku Wschodnim.