Maria Czubaszek znowu jest powodem kontrowersji. Jakby wypowiedzi o aborcji było mało, w rozmowie z Onetem komentatorka TVN sięga po więcej drażliwych tematów – eutanazję, in vitro, kwestie rodzinne.

I wciąż przekonuje, jak bardzo mierzi ją rodzina i wszystko, co z nią związane.

Czubaszek popiera eutanazję i prawo do decydowania jednostki o sobie:

– Imponują mi samobójcy. Jeśli będę tak niezaradna, że nawet sobie szklanki wody nie naleję, to wtedy pomyślę o jakichś proszkach nasennych. Ja jestem za eutanazją, której wprowadzenia pewnie w Polsce pewnie już nie doczekam. Sama sobie zorganizuję eutanazję. I z tym się liczę
– mówi.

– Od dziecka nie lubiłam dzieci. I tak mi pozostało. Nie lubiłam siebie jako dziecka i nie lubiłam innych dzieci. Najlepsze w dzieciństwie jest to, że w końcu przemija. Moja mama bardzo szybko się na mnie obraziła, bo powiedziałam, że moim marzeniem było urodzenie się \”sierotką Marysią\”. Nie chciałam mieć żadnej rodziny. Szkoda, że dzieci nie przynosi bocian. Byłoby to mniej paskudne i bardziej estetyczne. (…) Hitler pewnie też był kiedyś rozkosznym bobaskiem. Stalin, Bin Laden czy Kaddafi pewnie też byli rozkosznymi bobasami, a panie w moim wieku robiły im \”tiu tiu tiu\”. Nigdy nie wiadomo, co z tych rozkosznych bobasków wyrośnie.

O swoich dwóch aborcjach mówi:

– Oczywiście nie jest tak, jak opisują to tabloidy, że ucieszyłam się, że fajnie zrobiłam. Traumy po aborcji nie miałam. Ani za pierwszym, ani za drugim razem. Większą traumę miałabym, kiedy nie mogłabym usunąć ciąży i musiałabym urodzić dzieci.

W wielu kwestiach trudno odmówić Czubaszek racji – wywiad znajdziecie tutaj. Dziwi nas tylko, dlaczego tak sugestywnie opowiada o swojej niechęci do dzieci i rodziny. Raz już powiedziała i każdy w to uwierzył.

\"Maria