W najnowszym wydaniu tygodnika Przekrój Monika Brodka zdradza swoje fascynacje muzyczne. Okazuje się, że na piedestale stawia króla popu – Michaela Jacksona. To właśnie jemu poświęciła swoją piosenkę Dancing shoes.

Cieszę się, że mogłam mrugnąć w ten sposób do artysty, którego śmierć strasznie przeżyłam. Dzień po tym, jak umarł, zrobiłam sobie tatuaż z napisem Thriller, dokładnie taką czcionką jak na albumie Jacksona. Naprawdę czułam, że od dnia jego śmierci już nic w muzyce nie będzie takie samo. Król umarł, skończyła się era niesamowitych zjawisk, teledysków, które trwają po 15 minut, i kosmicznych budżetów – opowiada Monika w wywiadzie.

Piosenkarka nie zgadza się na porównania Lady Gagi do wielbionego przez siebie mistrza. Jej zdaniem Michael Jackson we wszystkim co robił, także w swoich dziwactwach, był autentyczny, Lady Gaga zaś jest wynikiem chłodnych, marketingowych kalkulacji.

Jak ktoś tak mówi, to po prostu mam ochotę wziąć sztylet i go wykastrować. Nienawidzę Lady Gagi, to jest dla mnie kompletna ściema i przeciwieństwo Michaela Jacksona. Jego dziwactwa brały się z osobowości, talentu czy charyzmy, jej są efektem chłodnej kalkulacji. U niego najbardziej wykręcone rzeczy mieściły się w granicach dobrego smaku, u niej są muzycznym fast foodem ubranym w surowe mięso – mówi Brodka.

Czy waszym zdaniem porównania Lady Gagi i Michaela Jacksona są trafne? Jeśli tak, uważajcie na Monikę.

Monika Brodka gotowa do kastracji fanów Lady Gagi