To bardzo ważny wywiad – przede wszystkim dlatego, że Monika Kuszyńska, była wokalistka Varius Manx, pierwszy raz od wypadku rozmawia z mediami.

Wokalistka miała 26 lat, gdy została sparaliżowana.

W rozmowie z Vivą opowiedziała o tamtym pamiętnym dniu i tym, co działo się potem, aż do dziś.

Twierdzi, że miała złe przeczucia, choć nigdy wcześniej nie wierzyła w podobne rzeczy.

– Czułam ogromną tremę, Jakby to był ostatni koncert w moim życiu – powiedziała.

Po występie nie mogła usnąć. Kiedy wsiadała do samochodu, zamieniła się miejscami z kolegą i usiadła z przodu.

Pamięta, jak Jeep uderzył w drzewo, jak Robert Janson krzyczał, jak rozcinano blachę pojazdu.

– Zapamiętałam głosy, zgrzyt blachy, gdy rozcinano samochód. I dojmujący ból. A potem pamiętam zimne światło lamp na szpitalnym suficie, gdy wieziono mnie na operację. Nienawidzę szpitali.

A spędziła w nich olbrzymią ilość czasu. Pięć operacji i całkowita zmiana trybu życia zrobiły z niej inną osobę. Przez pierwszy rok od wypadku nie mogła spojrzeć na siebie w lustrze.

– [wcześniej] Wiodłam beztroskie życie, skupiona w dużym stopniu na swoim wyglądzie i głosie, pokonywaniu błahych kompleksów. Byłam próżna – nie ukrywam tego – przyznaje.

Cztery lata od feralnego zdarzenia wraca do siebie. Czuje się atrakcyjna, nie tylko jako kobieta, ale przede wszystkim jako człowiek. Ma przy sobie ukochanego Kubę, a Vivie mówi, że jeszcze będzie chodzić. I śpiewać, bo właśnie pracuje nad solową płytą.

Wywiadowi towarzyszy piękna sesja zdjęciowa. Zobaczycie ją na stronie Vivy. Aby przejść do galerii, kliknijcie na poniższy obrazek: