Portal interia.pl donosi o wojnie, jaka rozgorzała ostatnio między Sarą May (to ta pani, która na swym blogu zajmuje się głównie krytyką innych i bardzo się tym szczyci) oraz Natalią Lesz.

Zaczęło się oczywiście po sopockiej wpadce Lesz. May napisała wtedy, że piosenkarka ma „kołkowaty, fałszujący głos” i dała „kołkowate show”, że nie potrafi śpiewać i może stanowić konkurencję jedynie dla Mandaryny.

Lesz nie pozostała dłużna i wypaliła:
Bardzo się cieszę, że znalazłaś swoje powołanie w pisaniu blogów o Twoich znajomych artystach, ale zanim zaczniesz pamiętaj… Krytyka jest łatwa a sztuka trudna..

A oto co w odpowiedzi napisała May.
Krytyka jest łatwa, a sztuka trudna powiadasz? A co Ty o tym możesz wiedzieć. Ani o jednym ani o drugim nie masz pojęcia.
Ja powiem inaczej – krytyka też bywa sztuką Natalko.
Weź się do roboty to może za 10 lat pod warunkiem oczywiście, że ostro popracujesz nad głosem coś ci wyjdzie. Stać cię na pewno na najlepszych specjalistów od wokalistyki na świecie.
Ja do wszystkiego dochodzę sama ciężką pracą a ty masz wszystko podane na tacy i jeszcze nie umiesz tego wykorzystać.
Myślałaś, że jak nie udało ci się zaistnieć w USA to przyjedziesz do Polski i wciśniesz ciemnemu narodowi popelinę w postaci bełkotu na żywo? Ludzie w Polsce nie są aż tacy głusi jak Ci się wydaje.
Nie przejmuj się jednak. Nie będzie tak źle. Dzieciaki płyty Mandaryny kupowały to i Twoje może kupią. Może zwróci się kasa wyłożona na Twoją promocję, choć wątpię
.

Sara May
\"Sara
źródło foto: mat. prasowe / Sara May