Wszystko zaczęło się w piątek. Dwoje himalaistów – Elisabeth Reveol i Tomasz Mackiewicz próbowało zdobyć szczyt Nanga Parbat. Z powodu fatalnej pogody utknęli na wysokości 7400 metrów. Po nocy spędzonej w szczelinie próbowali dostać się do bazy, ale zatrzymali się 200 metrów niżej. Brakowało im sił, mieli liczne odmrożenia, więc musieli wezwać pomoc.

W ciągu kolejnych godzin rozkręcała się akcja ratunkowa, zorganizowano też zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów sprowadzenia himalaistów.

Wkrótce zaczęły się pojawiać informacje, że Elisabeth Reveol zaczęła schodzić sama – Polak miał odmrożenia, które sprawiły, że nie mógł chodzić.

On wie co chce mu powiedzieć, że dzieci na niego czekają, wiem że są skrajnie wyczerpani, cały czas mamy nadzieję, Elizabeth opiekuje się Tomkiem, wysyła smsy, jest bardzo źle – mówiła żona Mackiewicza, Anna.

Tomasz Mackiewicz został sam na wysokości 7400 m. Odczuwalna temperatura wynosi tam -60 stopni.

Oficjalny komunikat w sprawie sytuacji Tomasza Mackiewicza mówił, że himalaista znajdował się na wysokości powyżej 7 tys. metrów n.p.m., na Nanga Parbat, w stanie uniemożliwiającym mu samodzielne przemieszczanie się.

Reveol mówiła wkrótce potem, że gdy rozstawała się z Mackiewiczem, ten był w bardzo złym stanie. Miał problemy z oddychaniem i niedotleniony mózg.

Akcja ratunkowa była bardzo trudna – wiał bardzo silny wiatr. W trakcie jej trwania partner Reveol poinformował, że kobieta i Tomasz Mackiewicz zdobyli szczyt. Problemy zaczęły się przy schodzeniu z góry.

Po dramatycznej walce z czasem i koszmarną pogodą dwaj ratownicy dotarli do Francuzki. Kobieta miała odmrożone nogi.

Ratowanie Tomasza okazalo się niemożliwe:

Ze względu na pogodę i wysokość wystawiłoby życie ratowników na skrajne niebezpieczeństwo. To straszna i bolesna decyzja. Jesteśmy w głębokim smutku. Wszystkie nasze myśli są z rodziną i przyjaciółmi Tomka. Płaczemy – napisali ratownicy.

W niedzielę rano prezes Narodowego Centrum Górskiego, Bartosz Krawczak, powiedział:

Dalsza akcja ratunkowa, jeśli chodzi o Tomka Mackiewicza, nie będzie kontynuowana. Nie pozwalają na to warunki pogodowe i fizyczne zmęczenie ratowników.

Tomasza Mackiewicza wspominają osoby, które go znały:

Kiedy człowiek odbija się od dna, to chce osiągać szczyty. Tomek pokazał, że można wiele przezwyciężyć w sobie samym. Że nie musi nas obciążać zło, które było naszym udziałem. Że można podnieść się po upadku, a potem żyć pełnią życia. I te pasje Tomka są wyrazem tego, że chciał żyć pełnią życia – mówiła misjonarka i lekarka dr Helena Pyz. – Pokonał uzależnienie od heroiny i ukończył terapię w Monarze. Wyruszył autostopem z Polski do Indii, by pomagać trędowatym. Nawrócił się wśród hinduskich dzieci w czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 – wspominała dr Pyz.

Ojciec Tomka, Witold Mackiewicz, w rozmowie z Newseekiem powiedział:

Ja wiem, czuję to, że on wciąż żyje. Tomek potrafi przeżyć przez 6 dni w jamie śnieżnej na podobnej wysokości. To twardy i bardzo uparty chłopak. Jestem wdzięczny za dotychczasową pomoc, za włączenie się polskich władz, ale jako ojciec, a także człowiek, proszę – nie zostawiajmy Tomka samego, póki może żyć.

Tymczasem w internecie trwają akcje zbórki pieniędzy dla rodziny Tomka Mackiewicza:

Masha Gordon, przyjaciolka Elisabeth prosila mnie o udostepnienie zbiorki dla dzieci Tomka, dla naszych dzieci – Maxa, Toni i Zoi. Tak bardzo i z calych sil chcial, zeby Jego historia i wielki wysilek byly dla nich zeby im cos dac zabezpieczyc ich zycie przyszlosc. Nie przypuszczalabym nigdy ze przyjdzie Mu poswiecic swoje zycie… 🙁

Rodzina i przyjaciele ostrzegają jednocześnie, że są organizowane fałszywe zrzutki na rodzinę Tomka.

Źródło: rp.pl