Siostry Mary-Kate i Ashley Olsen za nic mają pokrzykiwania PETA, która piętnuje fashionistki promujące modę na naturalne skóry i futra.

W swoich kolekcjach projektantki uwzględniają takie wyroby i mocno je promują. Przy okazji nabijają sobie portfele, bo cena ich cudeniek bywa naprawdę wysoka.

I tak w ubiegłym roku furorę zrobił plecak ze skóry aligatora, który kosztował 39 tysięcy dolarów. Olsenki mówiły, że był to pierwszy produkt, którego zabrakło na półkach.

W czasie kryzysu ekonomicznego w USA jedynymi towarami, które sprzedawały się naprawdę dobrze, były rzeczy Hermesa – mówiła potem z ironią Ashley.

Wiadomo – kto ma pieniądze, ma je również w kryzysie. Dlatego Olsenki nie boją się krytyki i pustych portfeli Amerykanów i już szykują kolejną niespodziankę.

Wśród akcesoriów na jesień 2012 znalazła się torba za 16 tysięcy dolarów. Szyta będzie z naturalnych surowców – będzie miała styl patchworku, połączy różne skóry – cielęcą, z aligatora (także z czarnego aligatora).

Wielką fanką tego modelu jest już stylistka gwiazd, Rachel Zoe, która reklamuje produkt jako must have nadchodzącego sezonu.

\"Olsenki