Na blogu Anny Muchy pojawił się wpis zatytułowany „Nazywajcie mnie naiwniaczką\”. Aktorka skarży się w nim na ludzi, którzy we wstrętny sposób nadużyli jej zaufania. Dziś Mucha pisze, że jest jej przykro.

O co chodzi? Aktorka opisuje sytuacje sprzed kilku dni, kiedy to na ulicy zaczepił ją roztrzęsiony mężczyzna prosząc o pomoc. Mówił, że został okradziony. Za nim stała kobieta i kilkunastoletni chłopiec. Mężczyzna twierdził, że dziecko jest chore na cukrzycę, a cała rodzina przyjechała spod Iły i ma teraz problem. Poprosili o pożyczkę obiecując zwrot pieniędzy następnego dnia.

Mucha nie miała przy sobie pieniędzy, więc poszła po nie do bankomatu. Na odchodne ludzie poprosili ją jeszcze o autograf. Pożegnaliśmy się życząc sobie szczęścia – pisze aktorka, która już nie zobaczyła swoich pieniędzy.

Mucha pisze, że za głupotę trzeba płacić. I choć docenia wysiłek profesjonalnych \”ściemniaczy\”, podkreśla jednak, że nadal jest jej trochę przykro.