O Pawle Małaszyńskim znów jest głośno. Na pewien czas wyrwał się ze schematu, o którym wspomniał w wywiadzie dla Gali:

Rano wstajemy. Mały do przedszkola. Załatwiamy sprawy. Wspólny obiad. Wieczorem teatr. Muszę też czasem znaleźć chwilę, by pojechać na próbę zespołu do Białegostoku lub koncert.

W związku z premierą Skrzydlatych świń Małaszyński pojawia się na imprezach, gości w programach TV, udziela wywiadów. Ale nadal pozostaje tym samym – trochę wycofanym, lubiącym samotność facetem. O swoich łańcuszkach, których tak wiele nosi na szyi, opowiada w ten sposób:

Na jednym mam ślubną obrączkę, nie noszę jej na palcu. A to? Widzisz krzyże? Moja droga krzyżowa. Patrzysz i nie rozumiesz? Nie szkodzi, ważne, że ja wiem, o co chodzi. Zawsze kręcił mnie mistycyzm. Często zamykam się w sobie, żeby przez chwilę poserfować w myślach, odlecieć. To moja incepcja. Buduję własny świat, wtedy łatwiej jest żyć. Lubię być sam, każdy chyba lubi. Ale dzień, dwa, czasem tylko godzinę. Połamać się i złożyć na nowo. Wiem, że na dłuższą metę sam bym nie przeżył. Muszę mieć stale kogoś obok siebie. Zawsze chciałem mieć rodzinę i dzieci. Uwielbiam dzieci.

Małaszyński dobrze wie, czego chce od życia:

Prawdy. Czasem hałasu, potem zasłużonej ciszy i spokoju. Jak śpiewa Kaśka Nosowska: „A ja nie chciałabym tak po prostu, po prostu przeminąć”. To nie jest proste, to jest, proszę pani, sztuka (śmiech) – mówi aktor.

Wywiad z aktorem znajdziecie TUTAJ albo w papierowym wydaniu magazynu.