Nie powinna mieć kompleksów, wszak jest modelką światowego formatu. Twierdzi, że faktycznie ich nie ma. Karolina Malinowska często jednak słyszy niepochlebne zdania na swój temat. Słowo „słyszy” stosuję tutaj z rozmysłem, bo nie chodzi o przypadkową lekturę w brukowcu, który pasjonuje się plotkami na temat ich małżeństwa.

Jak wyznaje Karolina w ostatnim numerze miesięcznika Pani, ludzie potrafią być znacznie bardziej złośliwi. Nie krępują się i często przykrości mówią wprost. „Goguś i szara myszka” – oto, z czym spotyka się na co dzień. Za co? Za męża. Przystojnego, popularnego prezentera telewizyjnego, Oliviera Janiaka.

Nie znoszę (…) wspólnego chodzenia po galeriach handlowych. Olivier jest wszędzie rozpoznawany. Niektórzy na głos zastanawiają się, co taki facet widzi w tej chudej i brzydkiej dziewczynie. Nie mam kompleksów, ale robi mi się przykro. Wiem, że pewnie wiele kobiet chciałoby mi odebrać męża.

Okazuje się, że powodem wcale nie musi być uroda Karoliny (czy wg innych jej brak). Jak wyjaśnia sam Olivier:

Jestem estetą. Dla Karoliny nie ma większego znaczenia, zwłaszcza w codziennych sytuacjach, co na siebie włoży. (…) Na co dzień ubiera się daleko od moich wyobrażeń. (…) Kiedy wychodzimy, delikatnie mówiąc, nie do pary – co czasami wzbudza przykre komentarze: „Goguś i szara myszka” – nie pocieszam jej. Mówię: „Twój wybór. Jeśli ci nie zależy, to dlaczego się przejmujesz? A jeśli cię opinia drażni, zrób coś z tym”.

Kozaczek nie do końca zgadza się z radą udzieloną żonie przez pana Oliviera, bo dziewczynek ubranych pod publikę ci u nas na pęczki. A to, jak ubiera się Karolina… to już chyba jej prywatna sprawa, czyż nie? Z drugiej strony, kobieta powinna ubierać się przede wszystkim dla swojego mężczyzny… Zresztą, nie moja to rzecz. 😉