/ 07.03.2008 /
Jest taka zasada, że o religii głośno się nie mówi, bo to osobista rzecz. Epatować nią? Po co – jeśli naprawdę wierzysz, to twoja sprawa.
A Agnieszka Popielewicz wyraźnie bardzo chce, abyśmy uwierzyli i my. Na przykład w to, że jest uduchowiona:
– Mam wielki żal do siebie, że odkąd mieszkam w Warszawie, zaniedbuję Kościół. Tęsknię za Bogiem. Msza święta to dla mnie swoiste katharsis. (…) Szkoda, że tak wielu młodych ludzi zapomina o Kościele, ja też powinnam uderzyć się w pierś – mówi Agnieszka w wywiadzie dla Vivy!, choć dodaje, że nad propozycją rozebrania się przed obiektywem fotograficznym bardzo poważnie by się zastanowiła.
Pozdrawiamy wszystkich wierzących „po cichu\”.