Roman Polański i jego adwokaci liczyli na to, że reżyserowi uda się uniknąć kontaktu z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości. Złożyli wniosek o to, by Polański mógł zostać w szwajcarskim Gstaad na czas rozprawy. Nic z tego – reżyser będzie musiał udać się od USA po 30 latach nieobecności w tym kraju.

Sędzia Peter Espinoza stwierdził, że oskarżony musi osobiście stawić się przed wymiarem sprawiedliwości stanu Kalifornia.

Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, więc prawnicy reżysera z pewnością będą się do niego odwoływać. Wyraźnie widać jednak, że amerykański sędzia bardzo chce ściągnąć Polańskiego do miejsca, z którego uciekł trzy dekady temu.