Czytając wywiad z Piotrem Rubikiem przeprowadzony przez Piotra Najsztuba dla tygodnika Przekrój nie sposób nie odnieść wrażenia, że kompozytor jest wręcz w sobie zakochany lub brakuje mu dystansu. A może jedno i drugie?

Przekonany, że jego utwory to sztuka prawdziwa, sztuka szczera, mówi:

– Myślę, że nie jest to kwestia oratoriów samych w sobie, tylko chyba pewnej wrażliwości. Może ludzie odnaleźli w mojej muzyce bliską sobie melodyjność i wrażliwość? – mówi.

A że krytykują?

– Znam wielu muzyków klasycznych – wywodzę się z tego środowiska – i wiem, że jest wręcz przeciwnie.

Nie da się mu jednak wmówić, że jego muzyka jest kiepska, skoro wyznaje: \”Moja muzyka mnie wzrusza\”.

Zanim więc odda \”produkt\”, sprawdza na sobie, czy jest dreszcz, a wielbicieli swojej muzyki nazywa \”wyrobionymi muzycznie\”.

Momentami jednak znacznie ciekawsze od odpowiedzi są pytania Najsztuba. Bezpośrednie, chwilami bezczelne, ale jednak udane:

Ma pan takie swoje marzenie muzyczne?

– Moim marzeniem jest pisać muzykę do amerykańskich filmów.

W finałowej scenie Amerykanie znów zbawiają świat i wtedy leci Rubik.

***

Za chwilę zacznę uważać, że jednak problem z odchudzaniem jest dominujący w Rubiku. Strach byłego grubasa.

***

To po co pan to robi? Żeby zawrócić w głowie takim młodym, pięknym kobietom jak pańska narzeczona siedząca obok?

Tutaj możesz przeczytać kompletny wywiad.