Maja Sablewska miała na wczoraj zaplanowany lot do Londynu. Kiedy jednak zjawiła się na lotnisku, okazało się, że nie będzie mogła wyruszyć o czasie. Nad lotniskiem rozgrywały się dramatyczne wydarzenia.

Menedżerka obserwowała reakcje ludzi po tym, jak pilotom udało się szczęśliwie sprowadzić maszynę na ziemię.

Oto, jak skomentowała wydarzenia na swoim blogu:

Wczoraj znalazłam się w centrum wydarzenia, które przykuło uwagę całej Polski. Otóż miałam polecieć do Londynu na parę dni. I niestety nie poleciałam, bo mój lot skrzyżował się ze zdarzeniem, które już dziś komentuje cały świat. I po raz kolejny czuję (mimo, że musiałam odwołać bardzo ważne spotkanie), że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Na moich oczach, po mistrzowsku, wylądował boeing 767. Czułam nieopisaną radość i dumę. Uratowano wszystkich pasażerów i całą załogę. Niewiarygodne!

Mam takie przemyślenia… słuchając komentarzy ludzi dookoła, nie mogłam uwierzyć w to, co docierało do moich uszu. Z jednej strony padały słowa \”…to nic, że polecę później. Najważniejsze, że udało się uratować ludzi\” z drugiej zaś \”… mam pracę i jutro muszę być w Londynie, co mnie obchodzi jakiś tam samolot\”.

Nowy wygląd Kozaczka – kliknij!

Wróć do poprzedniej wersji strony.

Zdumiewające, jak różne priorytety ma każdy z nas i jakimi wartościami kieruje się w życiu. Zwłaszcza w tak ekstremalnych okolicznościach. Wierzę jednak, że jednostek, które nie widzą nic więcej poza czubkiem swojego nosa, jest już coraz mniej…
Wszystkiego dobrego!
– napisała Sablewska.

\"Maja