O tym ślubie było w polskich mediach wyjątkowo głośno. Sara Boruc (dawniej Mannei) i Artur Boruc w lipcu powiedzieli sobie sakramentalne „tak”. Ceremonia odbyła się w Grecji, a panna młoda postawiła na białą suknię ze sweterkiem. Odkąd na jawy wyszło, że Mannei nosi na palcu pierścionek zaręczynowy, dziennikarze żywo interesowali się blogerką. Sara poczuła się w show-biznesie jak ryba w wodzie – właśnie prowadzi jeden z polsatowskich programów i chętnie udziela wywiadów.

Wielu hejterów zarzuca pani Boruc, że zbyt mocno patrzy na zarobki męża. Sara zaprzecza. W rozmowie z Fleszem wyznała, że kiedy poznała Artura, nie wiedziała, że jest znanym piłkarzem:

– Właśnie się rozstałam z partnerem, Nadia też miała alergię na mężczyzn, dlatego wystrzegałyśmy się męskiego towarzystwa. Ale kiedy już wychodziłyśmy, wpadł na mnie jakiś facet. Mocno mnie popchnął. Byłam wściekła, że nie przeprosił, bo prawie wybił mi bark. Zwyzywałam go. To właśnie był Artur. Od słowa do słowa jakoś mnie spacyfikował. Staliśmy tak na schodach i gadaliśmy ze dwie godziny. Poprosił o numer telefonu. Powiedziałam, że jeśli rano będę go jeszcze pamiętać, to sama zadzwonię. Parę dni później napisałam mu smsa. Nie miałam pojęcia kim jest. Nie znałam się na piłce. Powiedział mi, że pracuje w Irlandii, że myje okna w wieżowcach.

Historia jak z bajki?

Sara Boruc: Artur powiedział mi, że myje okna w wieżowcach

Sara Boruc: Artur powiedział mi, że myje okna w wieżowcach

Sara Boruc: Artur powiedział mi, że myje okna w wieżowcach