To był prawdziwy szok dla wielu fanów (a przede wszystkim fanek) Artura Boruca. Pod koniec listopada media zaczęły się rozpisywać na temat zdrady i nowego związku bramkarza Celticu.

Padło wtedy wiele krytycznych i ostrych słów pod adresem mężczyzny, który zostawił żonę i nowo narodzone dziecko, by związać się z inną kobietą. Jest nią Sara Mannei.

Kilka informacji o dziewczynie można znaleźć na stronie Idola, w którym próbowała swoich sił. Czytamy tam, że Sara (wtedy 18-letnia) ma ojca pochodzącego z Jordanii, dobrze zna angielski, trochę niemiecki i arabski, lubi sporty – jazdę na nartach oraz grę w tenisa. Sara zwiedziła „kawał świata\”, po zdaniu matury chciała studiować w USA na kierunku medycznym. Marzyła, że zostanie stomatologiem.

Jednak to, co wydarzyło się potem z obecną partnerką Boruca, było dalekie od sielankowych marzeń. The Sun napisał niedawno, że Mannei jest byłą żoną Rafała Majewskiego, który odsiadywał wyrok za udział w zorganizowanej grupie przestępczej.

Tygodnik Gwiazdy napisał wczoraj powołując się na jedną z anglojęzycznych stron internetowych, że od pewnego czasu Boruc dostaje niewybredne listy z pogróżkami.

Anonimy napływają z Polski i mogą mieć związek właśnie z jego nową partnerką. W listach znajdują się ponoć nie tylko obelgi pod adresem \”świętego bramkarza\”, ale też pogróżki – pisze gazeta.

Czy rzeczywiście bramkarz dostaje listy? A jeśli tak, kto jest ich autorem? I czy nowa gorąca miłość Boruca może być groźna?

W wywiadzie dla Gali Artur Boruc tak odpowiadał ostatnio na pytanie \”Za co się nie lubisz?\”

– Za to moje serce. Bo jest takie miękkie. Ale dlatego mam twardą dupę. Życie jest sprawiedliwe. Za wszystko trzeba będzie zapłacić. To wiem na pewno. Myślę, że byłem w pewnych sprawach zbyt beztroski. Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami pewnych czynów.