Scarlett Johansson nie jest kojarzona z kaprysami i wymaganiami w stylu Mariah Carey czy Beyonce. A jednak.

Aktorka postawiła wytwórni filmowej tak wysokie wymagania związane z wyjazdem do Cannes, iż stwierdzili, że za podobne rzeczy płacić nie będą. Scarlett stwierdziła, że na kompromis nie pójdzie, więc do Francji nie pojechała.

Aktorka miała promować film Vicky Cristina Barcelona, ale oprócz standardowych luksusów, które kosztują i tak niemało (lot, hotel, limuzyna, styliści, fryzjerzy i makijażyści do „podziału\” z Penelope Cruz i Rebeccą Hall), Scarlett zażądała własnej wizażystki, która kosztuje 5 tys. euro dziennie. Rachunek łatwy – za cztery dni pudrowania gwieździe nosa trzeba by było zapłacić 20 tys. euro. Ponadto Scarlett nie zgodziła się na hotel w centrum miasta. Chciała koniecznie luksusowy apartament usytuowany z dala od zgiełku i hałasu.

Penelope Cruz była znacznie mniej wymagająca. Pojechała więc bez koleżanki.

Najbardziej przykro było ponoć reżyserowi, Woody’emu Allenowi.

– Lubi ją bardzo, podziwia i szanuje, ale nie mógł pojąć, jak mogła się tak zachować w stosunku do reszty ekipy, która tak nie grymasiła – mówi informator.