Gwiazdorom zawodzi czasem wewnętrzny radar, który pomaga w doborze przyjaciół. Zwłaszcza wśród polityków. Reżimowi przywódcy zaś chętnie wykorzystują obecność znanych twarzy dla podreperowania własnego wizerunku.

Wystarczy wymienić tutaj Gerarda Depardieu, który po tym, jak otrzymał rosyjskie obywatelstwo wychwalał ku przerażeniu opinii publicznej Władimira Putina i rosyjską demokrację.

Całkiem niedawno ekscentryczny koszykarz Dennis Rodman ściskał dłoń i wymieniał się przyjacielskimi spostrzeżeniami na temat koszykówki z przywódcą Korei Północnej Kim Jong Unem.

Teraz pod ostrzałem krytyki znalazł się Steven Seagal. Kilka dni temu aktor uczestniczył u boku Władimira Putina w otwarciu szkoły sambo, stworzonej za sowieckich czasów i wykorzystywanej przez KGB brutalnej sztuki walki.

Dmitry Peskov z biura prasowego rosyjskiego prezydenta, powiedział mediom, że Władimir Putin i Steven Seagal przyjaźnią się od dłuższego czasu i regularnie się spotykają.

Pierwszy raz spotkali się w 2003 roku podczas festiwalu filmowego w Moskwie. W ubiegłym roku prezydent Rosji uhonorował aktora nagrodą za wkład w rozwój sztuk walki.

Obecnie krytycy porównują Seagala do Dennisa Rodmana, dla którego nie stanowiło problemu to, że Kim Jong Un jest przywódcą krwawego, komunistycznego reżimu i bez zażenowania przyjął jego zaproszenie.

Steven Seagal brata się z Putinem