Zapewniał, że z alkoholem koniec. Że nie chce, aby znajomi widywali go pijanego.

Na nic chyba zdały się obietnice, bo nasza Czytelniczka spotkała Borysa Szyca, jak w środowy wieczór, po występie w stołecznym Teatrze Współczesnym wpadł do klubu Bastylia.

Ok. 21:30 aktor wszedł do lokalu, raczej w humorze dalekim od szampańskiego, który doprawił drinkami z baru. Tam zresztą skierował się natychmiast po wejściu.

Na efekt jego wizyty nie trzeba było długo czekać, już po godzinie był w dużo lepszym humorze! Z uśmiechem na twarzy i z rozbieganym spojrzeniem opuścił lokal nucąc coś pod nosem. Ledwo co zdołał dojść do taksówki, która na niego czekała – relacjonuje nasza informatorka.

Może jednak czas pomyśleć o jakiejś grupie wsparcia? – dorzuca.

Może po prostu nie warto szafować obietnicami bez pokrycia?