Rola w serialu „Niania” i występ w „Tańcu z gwiazdami” mocniej związały Tamarę Arciuch ze stolicą. A że dyrektor gdańskiego teatru, w którym pracowała, zwolnił ją z pracy, spakowała walizki i z mamą oraz 9-letnim synem przeniosła się do Warszawy.

W wywiadzie udzielonym dla magazynu Gala aktorka zwierzyła się, że większa popularność i nowe role dały jej samowystarczalność. Jednocześnie sprawiły, iż nabrała większego luzu. Arciuch mówi też, że ma coraz mniej złudzeń. Na przykład nie uważa dziś, że można być zupełnie niezależnym.

Zawsze od czegoś zależymy. Albo od kogoś – mówi Tamara.

Z tym drugim w przypadku Tamary Arciuch bywa chyba ostatnio różnie. Jak już pisaliśmy, mąż Tamary – Bernard Szyc nie przeniósł się z nią do stolicy. Nadal pracuje w Teatrze Muzycznym w Gdyni i mieszka w Gdańsku.

A Tamara?
Gdy mam czarne myśli, coś mi się nie podoba i zaczynam narzekać, patrzę na dziewczyny, które siedzą po 10 godzin na poczcie albo w kasie w supermarkecie – przy całym dla nich szacunku – wiem, że miałam szczęście, że mi się udało. Moje życie jest fajne. – zwierza się dziennikarzom.

Cały wywiad w nowej Gali.