Tym meczem bokserskim żyła cała Polska. Osiem rund potrzebował Krzysztof Włodarczyk, aby w Moskwie posłać na deski piekielnie niebezpiecznego przeciwnika – Rachima Czakijewa. Diablo nie pozwolił odebrać sobie mistrzowskiego pasa WBC w wadze junior ciężkiej.

Ale nie było łatwo.

– To był horror. Po czterech rundach Krzysiek przegrywał kilkoma punktami i wyglądało to tak, jakby nie bardzo kwapił się do walki. Jednak wraz z upływem czasu można było zauważyć, że Czakijew słabnie, a Krzysiek dopiero się rozkręca. Już po pierwszym liczeniu wiedziałem, że to się zakończy nokautem – powiedział w rozmowie z Przeglądem Sportowym Paweł Skrzecz, drugi trener pięściarza.

Zdaniem szkoleniowca nie ma w tej chwili na świecie pięściarza w wadze junior ciężkiej, którego Włodarczyk nie byłby w stanie pokonać.

Krzysiek ma takie uderzenie, że w które miejsce by nie uderzył, to mięso gnije. Lewy sierpowy, po którym sędzia po raz pierwszy liczył Czakijewa, był przecież króciutki. Krzysiek ledwo skręcił łokieć, a rywal był na plecach! Siła uderzenia to jego wielka broń. Tym zwycięstwem ostatecznie udowodnił, że jest w stanie pokonać każdego boksera wagi junior ciężkiej na świecie – skomentował zwycięstwo podopiecznego trener.

Gratulujemy zwycięstwa i porażającego ciosu.

Trener o Włodarczyku: Ma takie uderzenie, że mięso gnije