Rockman Sixto Rodriguez nagrał dwie płyty na początku lat 70-tych ubiegłego stulecia. W Stanach Zjednoczonych poniósł totalną porażkę. Sprzedało się zaledwie kilka kopii jego albumów.

Ogromny sukces odniósł natomiast w RPA. Jego płyty rozchodziły się jak świeże bułeczki. Problem w tym, że rockman nic o tym nie wiedział i w ogóle na tym nie zarabiał.

Porzucił muzykę i utrzymywał się dzięki różnym dorywczym zajęciom. Pracował np. przy rozbiórkach i remontach, kiedy na drugiej półkuli stawał się prawdziwym idolem.

Jego historię opowiada w filmie Sugar Man szwedzki reżyser Malik Bendjelloul. Zdaniem filmowca, życie muzyka jest tak zaskakujące, że gdyby nakręcono o nim film fabularny, nikt nie byłby w stanie w taką historię uwierzyć. Możliwe było tylko zrobienie dokumentu.

Film przywrócił Rodriguezowi należne miejsce w historii muzyki rockowej. Dzisiaj, jako 70-latek znowu koncertuje i zbiera owoce własnej twórczości sprzed 40 lat.

Od piątku film można oglądać w polskich kinach. W niedzielę Sugar Man będzie walczył o Oscara w kategorii film dokumentalny.