Marina w czwartek 24 listopada pojawiła się na pokazie Macieja Zienia, gdzie udzieliła kilku wywiadów. Jak wyznała nie udało jej się polecieć do Kataru, by wspierać Wojtka Szczęsnego grającego z polską reprezentacją na Mundialu ze względu na chorobę synka, jednak dodała żartobliwie, że przyszła „wspierać Maćka Zienia”:

Liamek się rozchorował i niestety musiałam zostać. Ale skorzystałam z okazji, że już jestem w Warszawie, Liamek jest z rodzicami moimi, opiekują się nim dziadkowie – przyszłam wspierać Maćka Zienia na jego pokazie.

Marina Łuczenko-Szczęsna o początkach macierzyńska: „Gdy Liam się urodził było mi bardzo ciężko”

Marina o talentach Liama i jego planach na przyszłość. Mówi w czterech językach

Marina otworzyła się też w temacie swojego synka. Okazuje się, że 4-letni Liam jest prawdziwą kopalnią talentów! Chłopczyk odziedziczył po swojej śpiewającej mamie bardzo dobry słuch i umie nawet zanucić w całości niektóre piosenki:

Ma bardzo dobry słuch. Lubi sobie pośpiewać, ale jak tylko widzi, że go nagrywam albo mówię mu „zaśpiewaj jeszcze raz” to już się wstydzi. Ale słyszę, że ma dobry słuch.

Nasz reporter zapytał też czy ze względu na dwujęzyczność mały Liam „super śmiga” po polsku i po angielsku. Okazuje się, że syn Mariny i Wojciecha szczęsnego mówi aż w czterech językach! 

Po polsku, po angielsku troszeczkę. Bardziej po włosku i po rosyjsku. Ja po prostu poprosiłam moich rodziców, którzy są z Ukrainy żeby rozmawiali z nim po rosyjsku, bo na Ukrainie są dwa języki i ojczystym językiem moich rodziców jest rosyjski, ja też znam ten język. Nie zważając na to, co się dzieje teraz na Ukrainie, ja po prostu mówię tylko o tym, że jezyk rosyjski na Ukrainie jest i to był kiedyś taki stacjonarny język. Więc poprosiłam moich rodziców, żeby mówili z nim po rosyjsku i on dzięki temu się nauczył. Bo miał tak: dziadek i babcia – po rosyjsku. Ja – po polsku. We włoszech – tu jakaś tam pani, którą zna, ciocia – włoski.I on mówi po włosku, tylko ja nie wiem do końca co, bo ja nie znam – dodała Marina śmiejąc się

Marina i Wojciech starają się zapewnić swojemu synkowi jak najlepszą edukację, ale jednocześnie robią wszystko, by chłopiec mógł cieszyć się dzieciństwem:

Zaskakuje mnie każdego dnia. To jest bardzo ciepłe, kochane dziecko. Bardzo jest ruchliwy, potrzebuje dużo uwagi i ruchu. Cały czas chce grać w piłkę. (…) Umie już liczyć, dodawać, bardzo fajnie się rozwija. Kładziemy nacisk na tą edukację, ale też nie chcemy mu zabierać dzieciństwa.

Okazuje się też, że mały Liam jest ogromnym kibicem swojego taty i być może w przyszłości pójdzie w jego ślady:

On bardzo interesuje się piłką. Ogląda wszystkie mecze taty, które są w jakichś normalnych godzinach. Ten ostatni też oglądał, wspierał, 90 minut prawie cały czas przed telewizorem. Naprawdę jest w stanie wytrzymać i już wie o co chodzi.

Nasz reporter zapytał też czy Liam przejawia już talenty piłkarskie. Marina zapewniła, że tak i zdradziła, że jeszcze będąc z nim w ciąży czuła, że to urodzony piłkarz:

Oczywiście, że tak. Znaczy nie wiem czy to jest takie oczywiste – dla nas jest to oczywiste, bo on tak kopał w brzuchu, że mówiłam „oj będzie piłkarz”. Bardzo jest zainteresowany piłką, codziennie trenuje. W Warszawie chodzimy na treningi 2 razy w tygodniu jak jesteśmy, w Turynie chodzi też na treningi z tatą, mamy takie malutkie boisko na dachu. Więc codziennie jak tata tylko jest w domu po treningu, przychodzi [Liam – przyp.red] i mówi: „tata trenujemy, musimy zrobić dobry trening”. Ma rękawice bramkarskie, korki, specjalny strój. Totalna profeska.

I choć 4-latek nie ma jeszcze własnego trenera prócz swojego taty, Marina i Wojciech powoli rozważają zapisanie go do szkółki piłkarskiej w Warszawie:

W Warszawie powolutku zagrzewamy miejsce w takiej szkółce piłkarskiej dla takich maluszków 2-3, 3-5. Ale na razie to jest takie bieganie za piłką. On jest bardzo skupiony na bramkarstwie. On chce bronić, on wie, że będzie bramkarzem.

Dodała też:

Najśmieszniejsze jest to, jak ja mu zadaje pytanie „Liam kto jest najlepszym bramkarzem na świecie”, bo ja chce żeby powiedział „tata”, a on mówi: „No jak to kto? JA. I tata”. A kiedy mówię „Liam, gdy będziesz dorosły chcesz być piłkarzem?” on mówi: „Mamo, ale ja jestem piłkarzem”. To jest ta pewność siebie po rodzicach

TYLKO U NAS! Marina zdradza dlaczego nie poleciała do Kataru wspierać Wojtka

Marina wyznała czego jej brakuje na co dzień w zwiazku z Wojtkiem Szczęsnym

Marina zdobyła się też na szczere wyznanie czego na co dzień brakuje jej w związku z Wojtkiem. Chodzi przede wszystkim o wspólny czas, a tego brakuje ze względu na jego ciągłe mecze i treningi:

10 lat czekam na mojego męża aż będziemy mieć wolną sobotę, niedzielę. Kiedy będziemy mogli pójść do kina, po prostu w weekend poleżeć sobie w łóżku. A tak, to on ma treningi codziennie. Ma te takie marne cztery tygodnie wakacji, ale nie ma ani soboty wolnych, ani dzień po meczu. W dniu meczu idzie do hotelu. Czekam na niego cały czas. Więc chciałabym ten rok pierwszy po karierze nacieszyć się sobą, rodziną i takim zwykłym życiem człowieka, który od poniedziałku do piątku ma pracę, ale weekendy ma dla rodziny.

Piosenkarka zapewniła jednak, że Święta Bożego Narodzenia na pewno spędzą razem i jest to dla nich ważna tradycja:

Dla nas tradycją są wakacje i Święta. Co roku. Od momentu jak się poznaliśmy. Naszą tradycją jest przede wszystkim to, że musimy się zobaczyć i nie ma bata, musimy być razem cokolwiek się nie dzieje. Nie liczą się prezenty, liczy się po prostu obecność i bycie razem.

Wojtek Szczęsny opowiedział o PIERWSZEJ RANDCE z Mariną: „Trząsłem się ze strachu”